W Wielkiej Brytanii punktów wyborczych będzie 41. Poprzednio było ich o 38 mniej. Również w USA liczba miejsc, w których będzie można oddać głos, wzrosła z 15 do 28. Dochodzi też możliwość głosowania w kurortach: np. na Majorce, Maladzie, Wyspach Kanaryjskich.

Reklama

Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski wyjaśniał, że decydując o rozmieszczeniu punktów, resort brał pod uwagę potrzeby lokalnych społeczności. Politycy PiS uważali jednak co innego. Twierdzili, że powstały tam, gdzie wygrywa PO. Politolodzy mają jednak wątpliwości, czy wzrost liczby punktów wyborczych oraz ich rozmieszczenie pomogą kandydatowi Platformy. "W USA też wzrosła liczba punktów wyborczych, a tam tradycyjnie wygrywa PiS" - mówi dr Jarosław Flis z UJ.

W 2005 roku 70 proc. Polaków z USA poparło Lecha Kaczyńskiego. Politolog UW Anna Materska-Sosnowska podkreśla jednak, że Jarosław Kaczyński zlekceważył tę grupę wyborców i nie spotkał się z Polonią. Co innego Bronisław Komorowski i Grzegorz Napieralski. Obydwaj zabiegali na miejscu o głosy Polaków z Londynu.

"To młodzi, rzutcy ludzie. Mogliby pomóc w wyniku wyborczym Bronisława Komorowskiego. Ale decydująca będzie frekwencja, a na dziś nic nie wskazuje, by ona miała być wysoka. Brak kampanii społecznych namawiających, by iść głosować" - podkreśla politolog.

Reklama