"Z panem Grzegorzem Napieralskim będę miał okazję rozmawiać, zaprosiłem go w dniu dzisiejszym. Bardzo bym chciał dowiedzieć się, czy on bierze pod uwagę możliwość obojętności jego własnej, własnego środowiska, na perspektywę powrotu IV RP i Jarosława Kaczyńskiego do władzy" - powiedział Komorowski w Radiu ZET.
Z kolei Napieralski pytany o spotkanie z Komorowskim powiedział w środę PAP, że "trwają prace nad dostosowaniem kalendarzy". "I kalendarz pana marszałka i mój kalendarz jest (...) pełny, ale wierzymy głęboko, że uda się to jak najszybciej" - dodał. Lider Sojuszu dopytywany, czy do takiej rozmowy dojdzie jeszcze w tym tygodniu odparł, że z pewnością tak. "Jak nie dzisiaj, to jutro" - dodał.
Komorowski podkreślił, że w ręku Napieralskiego, który zajął trzecie miejsce w wyborach prezydenckich zdobywając prawie 14 proc. głosów jest teraz "poważna możliwość współdecydowania" o tym, czy wybory wygra Jarosław Kaczyński czy Bronisław Komorowski. "To jest pytanie, jakiej Polski, jakiej prezydentury chce Grzegorz Napieralski i czy może stać obojętnie patrząc na to, że być może będzie powtórka z IV RP" - powiedział.
Kandydat PO zadał także pytanie Napieralskiemu, jak by się czuł jako "lider lewicy poniewieranej przez PiS, lider lewicy, której posłanka Barbara Blida popełniła samobójstwo w atmosferze IV RP, stojąc w obojętności i patrząc jak Polska się ponownie zanurza w odmęty szaleństwa IV RP".
Pytany jak będzie chciał przekonać do siebie wyborców lewicy odparł, że dokonaniami, a nie deklaracjami politycznymi. "Zawsze potrafiłem współpracować także z ludźmi lewicy, nie uczestniczyłem w polowaniu na czarownice, które urządzał PiS, jeśli chodzi o ludzi lewicy, a ostatnio w praktyce pokazuję na czym może polegać prezydentura wychylona w stronę szukania zgody i pojednania" - mówił Komorowski.
Dodał, że świadczyć o tym może wysunięcie przez niego kandydatury Marka Belki na szefa NBP oraz zaproszenie do Rady Bezpieczeństwa Narodowego szefów ugrupowań opozycyjnych, w tym Napieralskiego.
Na pytanie, czy zaskoczył go wynik I tury, w której wygrał 5 procentami z Kaczyńskim przyznał, że oczywiście wolałby wygrać "w dużo lepszym stylu, dużo większą ilością punktów". "Możemy się spierać czy szklanka jest do połowy pełna, czy do połowy pusta szczęścia wyborczego. 5 procent to jest dużo, ale to także jest ostrzeżenie, że realne jest zagrożenie ze strony recydywy, powtórki z IV RP" - dodał.
Czytaj dalej >>>
Pytany o przemianę Jarosława Kaczyńskiego odparł: "Ja się nie przebieram, ja nie udaję, że jestem lewicowcem, nie udaję, że jestem radykałem". Według Komorowskiego, słowa prezesa PiS, że "jest on prawie lewicowcem" oznaczają chyba utratę jego wiarygodności.
Podczas niedawnego wiecu w Szczecinie prezes PiS powiedział m.in.: "My nie boimy się żadnych zarzutów, niech nam mówią, że jesteśmy lewicowi, może i po trosze jesteśmy". "Ja nie wiem, kto może uwierzyć w te przebieranki polityczne Jarosława Kaczyńskiego, myślę, że głównie specjaliści od strojów w teatrach" - powiedział Komorowski w Radiu ZET.
Na pytanie, jak chce przekonać młodych ludzi, by zagłosowali na niego w II turze, odpowiedział, że nie bawiąc się w przebieranki. "Mam nadzieję, że też Jarosław Kaczyński jutro nie wystąpi w krótkich spodniach i będzie udawał chłopczyka albo nie wystąpi z włosami na irokeza. Ja tego nie zrobię na pewno, bo nie widzę takiego powodu" - powiedział Komorowski.
Jego zdaniem, dla młodych atrakcyjne są nie przebieranki, tylko mówienie o Polsce, która się upodabnia do świata zachodniego, w wymiarze politycznym, ale też cywilizacyjnym.