Premier Donald Tusk powiedział, że jeśli strona demokratyczna nie będzie tak zmobilizowana jak w październiku 2023 r., to kandydat KO Rafał Trzaskowski przegra wybory prezydenckie. Jak dodał, Karol Nawrocki to ostatnia osoba w życia publicznym, która powinna się ubiegać o urząd prezydenta.

Tak naprawdę polityk zawsze ma taki wymiar, tylko rzadko kiedy jest tak czytelny. Ten złośliwy rechot prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, że wystawiłem wam takiego gościa, który upokorzy Polskę i upokorzy was wszystkich, pokazuje, że znowu sprowadziliśmy się do najprostszego wymiaru polityki: zło i dobro, prawa człowieka - przemoc, wojna i pokój, bałagan - porządek, jednoznaczna polityka prozachodnia i europejska albo lawirowanie między Rosją i Zachodem - mówił szef rządu w czwartek wieczorem w TVN24.

A jeśli Nawrocki wygra?

Mówił także, co stanie się jeśli Nawrocki wygra wybory. Według niego "czeka nas dwa i pół roku, do następnych wyborów parlamentarnych, zamiast marszu do przodu, zamiast budowania solidarnie pełnego bezpieczeństwa Polski, jakiejś takiej nawalanki". Wyobraźcie sobie Polskę, w tym kontekście dość dramatycznym, która znów będzie państwem rządzonym przez rząd nieustannie blokowany przez wysłannika Kaczyńskiego. Musimy to nazwać po imieniu - pan Nawrocki wynajęty przez Kaczyńskiego do wojny z polskim rządem. Oni przecież tego nie ukrywają - mówił Tusk.

Reklama

Frekwencja w wyborach. "Test dla wyborców"

Reklama

Tusk, podkreślił, że zbliżająca się II tura wyborów prezydenckich jest prawdziwym testem dla wyborców.Tak naprawdę chyba już dzisiaj w mniejszym stopniu będzie to zależało od mobilizacji samych kandydatów, a w dużo większym stopniu od mobilizacji nas wszystkich -powiedział. Zaznaczył, że "musimy odzyskać tę świadomość, jaka nam towarzyszyła w październiku 2023 r., że ta stawka jest bardzo wysoka". "Jeśli ta strona - umownie nazwijmy to "demokratyczna" - jeśli nie będzie tak zmobilizowana jak w październiku, to Rafał Trzaskowski przegra, jeżeli będzie tak zmobilizowana - wygra- mówił.

Kluczowa rola frekwencji

O kluczowej roli frekwencji mówił takżepolitolog prof. Antoni Dudek w rozmowie z Interią. Zwrócił uwagę, że frekwencja w tegorocznych wyborach wyniosła 66,8 proc. Jest wyższa niż w 2020 roku i tym bardziej niż w 2015, kiedy w ogóle była bardzo słabo w pierwszej turze było dużo, dużo mniej. Więc z tego punktu widzenia to oznacza, że nie uda się już zbyt wielu zmobilizować. Moim zdaniem i to jest dobra wiadomość dla Nawrockiego. Gorsza dla Trzaskowskiego - stwierdził prof. Dudek.

Wielkie znaczenie frekwencji podkreśla także prof. Przemysława Sadura z Uniwersytetu Warszawskiego. Według eksperta o wyniku II tury wyborów prezydenckich zadecyduje mobilizacja wyborców. W pierwszej turze była najwyższa w historii prezydenckich wyborów, ale jednak niższa niż w październiku 2023 roku. To oznacza, że teraz jeszcze więcej osób może się zmobilizować zagłosować w II turze.