Kaczyńska twierdzi, że "gdyby była zdrowa, zrobiłaby wszystko, aby żaden z jej synów nie pojechał do Smoleńska". "Czy coś bym uzyskała - nie wiem. Ale ja tej ziemi się boję"- wyjaśnia.

W rozmowie z Anitą Gargas, którą dziś publikuje "Gazeta Polska" Kaczyńska mówi: "Wydaje mi się czasem, i ta myśl mnie przeraża, że to nie była zwykła katastrofa. To jest zupełnie osobiste, subiektywne przekonanie" - twierdzi Kaczyńska.

Reklama

I wymienia poszlaki, które stoją za tą hipotezą. "(...) mam wątpliwości, czy w Smoleńsku zdarzył się wypadek. Wydaje mi się, że gdyby to była zwykła katastrofa - przecież możemy to założyć - to reakcja jednak byłaby inna, taka zwykła reakcja, jaka powinna nastąpić w tej sytuacji. (...) Po obejrzeniu zdjęć wraku [TU 154] wszystkim normalnym ludziom musi nasunąć się myśl, że jeżeli coś się tak niszczy, to dlatego, by niczego nie znaleziono, by zostały zatarte wszelkie ślady. Nie rozumiem, jak można tego nie zauważać. No bo po co niszczyć wrak, przecież w normalnej sytuacji zbiera się wszystkie szczątki i się je bada. Tak powinno być, a nie było. Nie wiem, dlaczego" - mówi Kaczyńska.

Gdy dziennikarka pyta o "spisek, który ma na celu zatarcie prawdy o przyczynach katastrofy" Kaczyńska odpowiada: "Jestem zupełnie pewna, że jest coś w rodzaju porozumienia lub też milczącego współdziałania, by ta prawda nie wyszła na jaw" - mówi Kaczyńska.