"(..)Władza jest nim przerażona. Przerażona tym, że ktoś jest w stanie zobaczyć rzeczy takimi, jakimi są, że ktoś jest w stanie nazwać naszą rzeczywistość po imieniu" - mówi Jan Pospieszalski portalowi Fronda.pl. Autor filmu "Solidarni 2010", który nakręcił razem z Ewą Stankiewicz, przyznał, że ostatnie wydarzenia przed Pałacem Prezydenckim, to dowód na to, że władza "boi się nawet tak niewielkiej grupy ludzi, boi się nawet pokojowych demonstracji. Wysyła przeciw nim uzbrojone oddziały strażników miejskich"

Reklama

Protest "Solidarnych 2010" w poniedziałek zakończył się szarpaniną ze strażą miejską i policją: "Na miłość boską, człowiek wylądował w gorsecie w szpitalu, trójka ludzi została brutalnie pobita, rzucani na ziemię jak przestępcy, skuci kajdankami, wywiezieni gdzieś bez jakiekolwiek nakazu zatrzymania - relacjonuje przebieg wydarzeń Pospieszalski.

>>>Zobacz awanturę przed Pałacem<<<

W dalszej części wywiadu Pospieszalski mówi o powinnościach Donalda Tuska i o Putinie, "który ma krew na rękach, i na którym ciąży odpowiedzialność za eksterminację narodów Kaukazu, odpowiedzialność za skrytobójcze śmierci wielu dziennikarzy i polityków".

Zapytany o to, dlaczego garstka ludzi skupiona wokół "Solidarnych 2010" domaga się dymisji demokratycznie wybranego rządu, odpowiada: "Nieraz mniejszość musi powiedzieć to, czego nie dostrzega większość".

Dziś Solidarni 2010 nadal protestują. Wokół namiotu zebrała się grupa kilkunastu osób.