"Nadwaga stała się poważnym problemem, bo już 25-30 proc. dzieci na Tajwanie jest otyłych. To ogromne niebezpieczeństwo dla naszego systemu medycznego" - przekonywała Beryl Sheu z Biura Promocji Zdrowia, gdy ogłaszano plan wprowadzenia nowego podatku.

Reklama

Ministerstwo zdrowia zaproponowało, by już w przyszłym roku "śmieciowe jedzenie" - gazowane napoje, batony, ciastka, chipsy i fast foody - zostało obłożone karnymi opłatami. Wzrost cen tych produktów miałby wymusić na ludziach sięganie po zdrowsze przekąski, a zyski z podatku zasilić budżet służby zdrowia, która przeznacza coraz więcej pieniędzy na leczenie chorób wywołanych przez otyłość. Szansa na to, że nowa opłata zacznie obowiązywać, jest ogromna - choć nie ujawniono jeszcze, jak wysoka miała by być, zielone światło dla jej wprowadzenia dał minister finansów Ler Sush-der.

Azja pęka w szwach

"Nie tylko Tajwan, ale wręcz cała Azja cierpi na otyłość. Nie ma się co dziwić radykalnym działaniom, bo tamtejsze władze widzą, co się dzieje u nas i jak wielkie sumy przeznaczamy na walkę z plagą, która rozsadza nasze systemy opieki zdrowotnej" - mówi nam Janice Thompson z University of Bristol.

Sytuacja Tajwanu jest nie do pozazdroszczenia, ale w innych państwach regionu jest znacznie gorzej. Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że na otyłość cierpi 60 mln mieszkańców Indii. Na dodatek błyskawicznie rośnie liczba osób, u których nadwaga spowodowała cukrzycę - obecnie to 33 mln Hindusów, najwięcej na świecie. WHO szacuje, że za dekadę liczba cukrzyków przekroczy 100 mln.

Podobnie jest w Chinach. Z badań tamtejszych naukowców wynika, że w Państwie Środka żyje dziś ponad 210 mln osób, których waga jest już chorobą. Najgorsza sytuacja panuje w miastach: 60 proc. dorosłych mieszkańców 17-milionowego Pekinu ma nadwagę lub jest otyłych. Prognozy są wyjątkowo pesymistyczne: w 2020 r. w Chinach będzie żyło więcej otyłych ludzi niż w Stanach Zjednoczonych, które są obecnie światowym liderem tej statystyki. Już dziś aż 64 proc. dorosłej populacji Ameryki ma nadwagę lub jest otyłych.

czytaj dalej

Reklama



Zabraknie pieniędzy

"Jeśli nie powstrzymamy otyłości, załamią się nasze systemy opieki zdrowotnej. Już teraz brakuje pieniędzy na leczenie, a przecież nadwaga spowoduje, że chorych będzie przybywać" - tłumaczy Thompson.

Na walkę z chorobami wywołanymi przez otyłość amerykańska służba zdrowia przeznacza rocznie 147 mld dol. - ta suma w ciągu ostatniej dekady podwoiła się - podczas gdy na leczenie nowotworów zaledwie 93 mld dol. "Powstrzymanie fali otyłości jest dla nas najważniejszym zadaniem" - alarmował niedawno Thomas Frieden, szef Centrum Zapobiegania Chorobom. Lekarze zyskali ostatnio wsparcie Michelle Obamy, która zamierza włączyć się do ich batalii.

W 2050 r. walka z otyłością będzie rocznie pochłaniać w Wielkiej Brytanii 45 mld funtów. Z szacunków wynika, że za cztery dekady aż 60 proc. mężczyzn i połowa kobiet będzie otyłych. "Po raz pierwszy zdaliśmy sobie sprawę z powagi problemu. Można go porównać ze zmianami klimatu" - mówił w ubiegłym roku minister zdrowia Alan Johnson.

Czy więc Zachód nie powinien pójść śladami Tajwanu, który chce uniknąć bankructwa szpitali? "Część brytyjskich lekarzy zaproponowała w ubiegłym roku wprowadzenie tzw. czekoladowego podatku. Ale nic z tego nie wyszło" - przyznaje Janice Thompson. Do wprowadzenia karnych opłat na "śmieciowe jedzenie" przymierza się Rumunia. Reszta świata na razie nie reaguje. A tymczasem

ludzkość tyje w ekspresowym tempie. Jeszcze 30 lat temu przeciętna waga mężczyzny wynosiła 73,7 kg, a kobiety 62,2 kg. Dziś odpowiednio 81,6 kg i 68,8 kg.