W tej chwili gromadzeniem danych wywiadowczych na potrzeby unijne zajmują się trzy niezależne od siebie instytucje, w których pracuje łącznie nieco ponad 120 osób (dla porównania w amerykańskim CIA pracuje około 20 tys. osób).

Na pracę w unijnym wywiadzie będą mogli liczyć przede wszystkim delegowani do Brukseli oficerowie służb bezpieczeństwa poszczególnych krajów członkowskich. Wśród nich znajdą się też zapewne pracownicy trzech niewielkich biur, które do tej pory zajmowały się zbieraniem poufnych danych dla Brukseli. Z ich połączenia powstanie jednolity Joint Situation Centre (SitCen), który będzie pracował na rzecz istniejącej od trzech miesięcy "europejskiej służby działań zewnętrznych".

Reklama

Zadania unijnych "agentów" również będą o wiele skromniejsze niż amerykańskiego wywiadu. Nie będzie mowy o przeprowadzeniu poufnych operacji czy wysyłaniu szpiegów do krajów potencjalnie wrogich wobec UE. Chodzi za to o zbieranie informacji o niestabilnych regionach świata i toczących się obecnie konfliktach. Bruksela szacuje ich liczbę na 118.

"Podstawowym źródłem naszej wiedzy będzie monitorowanie mediów. Mamy jednak także bardziej <poufne> źródła. Pochodzą one przede wszystkim od unijnych misji policyjnych i rozjemczych na świecie" - mówi dziennikowi Ouest-France brytyjski dyplomata William Shapcott, typowany na szefa nowej organizacji. Obecnie 23 realizowane misje UE obejmują m.in. Gruzję, Afganistan, Irak, Palestynę i Kongo.

Reklama

czytaj dalej



Europejski wywiad ma mieć wpływ na politykę zagraniczną Unii. "Chodzi przede wszystkim o zbieranie informacji, które pomogą krajom Unii wypracować jednolite stanowisko oraz zdecydować np. czy na jakiś kraj nałożyć embargo czy wręcz przeciwnie: podjąć z nim bliższą współpracę" - mówi DGP Nicolas Kerleroux, rzecznik Rady UE. Zdaniem innego, proszącego o zachowanie anonimowości, dyplomaty, SitCen może m.in. interesować postęp prac Iranu nad zdobyciem broni jądrowej, działalność Al-Kaidy w Jemenie czy rozmieszczenie siatek terrorystycznych w krajach Unii.

Reklama

Zdobycie informacji nie będzie jedynym wyzwaniem dla nowej agencji. Równie trudne może okazać się przekonanie krajów członkowskich do wymieniania między sobą zdobytych indywidualnie informacji. "To jest długotrwały proces pedagogiczny. Narodowe agencje wywiadowcze na wszelki wypadek nie chcą się dzielić z kimkolwiek poufnymi informacjami" - nie ukrywa William Shapcott.

Unijny wywiad nie jest nowym pomysłem. Już sześć lat temu - po zamachu terrorystycznym na pociąg w Madrycie w 2004 roku - Belgia i Austria zaproponowały utworzenie wspólnego systemu wywiadowczego. Nic z tego jednak wówczas nie wyszło - poszczególne kraje Unii nie chciały dzielić się zdobytymi danymi. A to właśnie one mają tysiące agentów i naprawdę cenne informacje. "Do tej pory możliwości wywiadu instytucji unijnych były tak ograniczone, że przygotowane przez nie raporty nie różniły się od tego, co można było przeczytać w magazynach Time czy Newsweek" - przyznaje unijny dyplomata cytowany przez EUobserver. Teraz jednak musi się to zmienić: inaczej trudno będzie mówić o skutecznej i jednolitej polityce zagranicznej UE.