To nie jedyne tak zaskakujące pojawienie się rekinów w rejonie Wysp Brytyjskich. Ma być tam coraz więcej żarłaczy białych, zwanych powszechnie ludojadami. Opowiadają o nich nie tylko turyści, ale i miejscowi rybacy, przyrodnicy i nurkowie. Jest ich coraz więcej, bo rekinom brakuje jedzenia i zapuszczają się coraz dalej na północ. Wkrótce w ich zasięgu znajdą się miejsca do tej pory uznawane za bezpieczne, a co za tym idzie będzie więcej ataków drapieżników na ludzi.

Reklama

Do tej pory rekiny atakowały w popularnych kurortach położonych nad ciepłymi morzami. Zagrożeni są przede wszystkim pływający na desce (prawie połowa wypadków), nurkowie z butlą na plecach (15 proc.) i zwykli turyści taplający się z dala od brzegu (30 proc.). Ludzie nie należą jednak do ulubionych przysmaków rekinów. Drapieżnik po prostu myli ludzi z tym, na co poluje zazwyczaj. Często przyczyną nieszczęścia jest to, że ludzie wchodzą na terytorium rekinów.

Jak się można przed nimi obronić? Naukowcy polecają tarczę elektroniczną. Jej idea jest bardzo prosta. Rekin ma na pysku bardzo czułe elektroreceptory, które pomagają mu wyszukać ofiarę. Natomiast człowiek może bez żadnej szkody nosić przy sobie urządzenie emitujące pole elektryczne. Wystarczy zatem zamontować i uruchomić przyrząd z akumulatorami i dwiema elektrodami, żeby zupełnie ogłuszyć i zniechęcić zwierzę. Problem w tym, że nie mogą z niego korzystać ludzie chorzy na serce, epileptycy, kobiety w ciąży i dzieci do lat 12.