Operacja, o której napisał właśnie tygodnik "Der Spiegel", wśród wielu budzi kontrowersje. Na zabieg dwa lata temu zgodził się lekarz z Frankfurtu, a dziecko - kategorycznie domagające się zmiany płci - miało pełne poparcie obojga rodziców. Rodzice od dawna zdawali sobie sprawę, że ich synek nie czuje się dobrze w ciele chłopca i wręcz go nienawidzi, bawił się lalkami, nazywał się dziewczynką, chciał sobie odciąć genitalia, bał się wizyt u fryzjera jak ognia.
Dlatego Tima zaczęli nazywać Kim, pozwolili mu nosić dziewczęce fryzury, zapisali na balet. A gdy skończył 12 lat, znaleźli lekarza, który podjął się terapii. Na razie hormonalnej, bo na chirurgiczną zmianę płci Kim, dziś w dokumentach będąca już formalnie dziewczynką, musi poczekać do pełnoletności. Rewelacje niemieckiego tygodnika następują niespełna parę tygodni po głośnej sprawie Ashley X - niesprawnej umysłowo dziewięciolatki, której lekarze na prośbę rodziców podali hormon hamujący wzrost i uczynili wiecznym dzieckiem.

Wówczas sprawa wstrząsnęła środowiskiem medycznym na całym świecie, bo terapię zastosowano wobec osoby, która nie była w stanie wyrazić swojego zdania. Choć Tim jasno mówił, że chce operacji, dla wielu te sprawy są podobne: w obu pojawiają się pytania o granice ludzkiej interwencji. "Wydaje mi się, że w przypadku Tima decyzja podjęta została przedwcześnie. Nie wiadomo, jakie będą jej skutki psychiczne dla dziecka" - mówi DZIENNIKOWI Cinzia Caporale, przewodnicząca Komitetu Bioetyki UNESCO.

Przyznaje, że 12-letni chłopiec był w stanie w jasny sposób wyrazić wolę zmiany płci, ale - jej zdaniem - dyskusyjne jest, na ile ta decyzja była dojrzała, wolna i świadoma. Doktor Bernd Meyenburg z kliniki uniwersyteckiej we Frankfurcie, który prowadzi terapię Kim, broni swojej postawy. "Kim jest pod względem emocjonalnym zdrowym, szczęśliwym i zrównoważonym dzieckiem. Nigdy przez cały okres swojego dzieciństwa nie zachowywała się jak chłopiec. Nie ma wątpliwości, że nie zmieni w przyszłości zdania" - pisał w swoim raporcie.

Podobnie lekarze Ashley są przekonani co do swoich racji. Po dwóch historiach z podobnej dziedziny można tymczasem przypuszczać, że wkrótce pojawią się kolejne podobne. Do szpitala w Seattle już zgłaszają się rodziny z dziećmi podobnymi do Ashley, niewykluczone też, że Kim/Tim wcale nie jest już najmłodszym transseksualistą świata i że podobną terapię zastosowano również wobec innych nastolatków.

"Doszliśmy do momentu, gdy terapia hormonalna zaczyna być stosowana nawet wobec dzieci. W ten sposób postęp medycyny raz po raz staje się zarzewiem głębokich konfliktów etycznych" - mówi DZIENNIKOWI Arthur Caplan, bioetyk z Pennsylvania University. Zauważa przy tym, że prawo często nie nadąża za medycyną. W obu sprawach nikt nie pytał sądów o zdanie - poprzestano na decyzjach lekarzy. Na razie Kim P. twierdzi, że jest szczęśliwa.

Jej imię zostało formalnie zmienione, w szkole traktowana jest jak dziewczynka, dzięki hormonom rosną jej piersi i przed wejściem na salę gimnastyczną korzysta z przebieralni dla dziewcząt. Czeka teraz, aż skończy 18 lat, dopiero wówczas będzie mogła przejść pełną operację ze zmianą organów płciowych. Natomiast Ashley nieświadoma, że od paru lat nie rośnie, większość czasu spędza nieruchomo na swojej poduszce.

Rodzice obu dziewczynek pewni są, że zrobili dla swoich dzieci najlepszą rzecz, jaką mogli. A świat nauki przerażony jest wizją nowych podobnych problemów i debaty, która zapewne nigdy się nie skończy.












Reklama