W wywiadzie dla gazety "Nation", Tony Blair powiedział, że jest mu przykro z powodu niewolnictwa, z którego jeszcze 200 lat temu korzystała Wielka Brytania. "Ciężko w to uwierzyć, że coś, co teraz jest przestępstwem wobec ludzkości, kiedyś było jak najbardziej legalne" - mówił Blair. Swój żal wyraziła także także rada Bristolu - miasta, które mocno zaangażowane było w handel niewolnikami.

Reklama

Ale to nie wystarcza potomkom niewolników w Europie. "Potrzebujemy pełnych przeprosin" - żąda Esther Stanford, przewodnicząca Ponadafrykańskiej Koalicji na Rzecz Repatriantów w Europie. Oskarża ona Brytyjczyków, że zbudowali swoją potęgę właśnie na niewolnictwie i wyzysku państw kolonialnych.

Burmistrzowie Londynu i Liverpoolu, miast, które także bardzo skorzystały na handlu czarną siłą roboczą z Afryki, nie chcą przepraszać i twierdzą, że to obowiązek Blaira. Według analityków, ten nigdy tego nie zrobi, bo gdyby się tak stało, to otworzyłoby to drogę do niekończących się procesów, w których potomkowie żądaliby odszkodowania za cierpienia swoich przodków - niewolników.

W trakcie podróży do Ugandy w 1998, ówczesny prezydent USA przeprosił Afrykańczyków, za to, że wielu ich przodków było niewolnikami na plantacjach w Ameryce. Jak na razie USA nie zalała fala procesów o odszkodowania.

Reklama