Nie wierzą, że Francja musi być lewicowa; są przekonani, że Nicolas Sarkozy to najlepszy wybór dla Francji. Prawicowa młodzieżówka Jeunes Populaires, która odegrała kluczową rolę w niedzielnym sukcesie Sarko w wyborach prezydenckich, już wystartowała do walki o zwycięstwo w drugiej turze 6 maja. "To będzie prawdziwe show" - zapowiadają jej działacze.

Fabien de Sans Nicolas ma 29 lat, dyplom renomowanej Sciences-Po i uśmiech zwycięzcy. "Wygraliśmy, bo potrafiliśmy znakomicie wykorzystać trzy ostatnie dni kampanii" - mówi, rozpierając się w fotelu. Tuż nad głową kazał powiesić portret - on i Sarkozy w braterskim uścisku.

Od wczoraj Sarkozy jest liderem wyścigu o prezydenturę, pierwszą turę aż o 5 punktów wygrał z socjalistką Segolene Royal i nic nie wskazuje, by miał przegrać drugą. "Nicolas zrozumiał, że tylko młodzi są mu w stanie zrobić tak sprawną kampanię" - mówi Sans Nicolas. W biurze jest od rana, choć wyborcze szaleństwo trwało pół nocy. "Zabieramy się do roboty. To proste: walczymy o elektorat centrum i podbieramy ludzi lewicy. Już od dziś i aż do końca wyborów" - mówi.

Opublikowany wczoraj sondaż instytutu OPFR potwierdza sukces Sarko wśród młodych: większość wyborców poniżej trzydziestki głosowała właśnie na niego. To przełom - trzy miesiące temu Segolene Royal biła go w walce o głosy młodzieży aż 46:30. A gdy z terenu napływały w niedzielę wiadomości, że młodzi masowo idą do wyborów, socjaliści aż zacierali ręce. Jak się okazało, przedwcześnie.

O potędze Jeunes Populaires zaczęto mówić dopiero niedawno. Dwa lata temu była przeciętną młodzieżówką, z siedmioma tysiącami członków. Teraz to 40-tysięczna armia, jedna z najważniejszych części liczącej 215 tysięcy członków prawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Najbardziej sprawna i najbardziej przydatna w kampanii część elektoratu. Popis swojej siły dali w ostatnich dniach, rzucając na ulice miast 20 tysięcy ludzi. "Pukaliśmy do domów, obeszliśmy paręset tysięcy wyborców, wszystko by przekonać ich, że to co wygaduje lewica o Sarko to stek bzdur" - mówi mi jeden z bojowników w młodzieżowym sztabie wyborczym Sarkozy'ego.

Do tych wyborów walka o młody elektorat zmonopolizowała lewica. Sarkozy postanowił jednak zawalczyć - i udało się. W marcu ściągnął do paryskiej hali Zenith ponad 10 tysięcy Francuzów poniżej 25. roku życia. To w dużej mierze młodzi rozczarowani lewicą i "teflonową" Royal.

"Wiesz, co u Sarko jest fajne? Że mówi po ludzku. Tak jak młodzi to lubią. Kawa na ławę, bez owijania w bawełnę i bez starannego języka. Niektórych razi jego żargon, ale do nas trafia w sedno" - mówi Sans Nicolas. I zaprasza na pierwszy przed drugą turą mityng Sarkozy'ego. "Przyjedź do Dijon, będzie kilkadziesiąt tysięcy ludzi, ściągamy młodzieżówkę z całego kraju. To ma być początek jeszcze lepszego Sarko - takiego na którego zagłosuje nie tylko prawica. Od dzisiaj Sarko jest prezydentem młodej Francji" - mówi.