Zarówno prezydent Władimir Putin, jak i rosyjska generalicja nie pozostawiają złudzeń: Zachód za zgodę na amerykański system zapłaci utratą poczucia bezpieczeństwa.

Pierwszym ciosem wymierzonym przez Kreml sojusznikom Amerykanów ma być ogłoszenie moratorium na obowiązywanie układu o redukcji zbrojeń konwencjonalnych w Europie - CFE, który wszedł w życie w 1992 r., tuż po rozpadzie Układu Warszawskiego. Mówił o tym sam prezydent Władimir Putin, a wczoraj potwierdził to szef sztabu generalnego Jurij Bałujewski. Jeśli tak się stanie, Rosja będzie mogła się zbroić do woli.

Następnym krokiem, który zaniepokoi przede wszystkim Warszawę i Pragę, będzie dozbrojenie oddziałów stacjonujących w graniczącym z Polską obwodzie kaliningradzkim. Żołnierze mają otrzymać nowe zestawy rakiet taktycznych krótkiego zasięgu, zdolne razić dowolne cele w Polsce w ciągu kilkunastu minut. Kreml naciska również na Białoruś, by zgodziła się umieścić podobne pociski na swoim terytorium. Na razie prezydent Aleksander Łukaszenka nie wyraża entuzjazmu w tej sprawie. Jednak przyciśnięty do muru, na przykład wizją zakręcenia kurka z ropą, z pewnością ulegnie.

Rosjanie planują również unowocześnienie swoich sił jądrowych. Jednostki rakietowe mają z roku na rok otrzymywać coraz więcej nowoczesnych zestawów Topol-M, które - jak zapewnia Moskwa - są dla tarczy antyrakietowej niewykrywalne. Z kolei marynarka wojenna dostanie morski odpowiednik Topoli - Buławy.

Rosyjscy generałowie mówią, że ich odpowiedź na tarczę będzie "asymetryczna". Żaden z nich nie tłumaczy, co to oznacza, jednak można się spodziewać, że chodzi o znaczącą rozbudowę arsenałów, niewspółmierną do rzekomego zagrożenia ze strony amerykańskiej tarczy.

"Jeśli uznamy, że elementy tarczy antyrakietowej stanowią zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa, rzecz jasna weźmiemy je na cel. Kwestią otwartą pozostaje tylko to, czy będą to rakiety jądrowe, czy też konwencjonalne. Wszystko zależy od naszej oceny zagrożenia" - zapowiada w DZIENNIKU gen. Jurij Bałujewski, szef sztabu rosyjskich sił zbrojnych.

Generał Bałujewski nie zostawia też suchej nitki na samej tarczy: " USA chce zamontować w Polsce system, który nie zdał egzaminu w Iraku. Trudno bowiem mówić o skuteczności broni, jeśli omyłkowo ostrzeliwała ona samoloty koalicji i reagowała na nieistniejące zagrożenia rakietowe".











Reklama