"Dwa wielkie kraje jednoczą się, by wspólnie pokonać imperializm Stanów Zjednoczonych" - mówił goszczący w Iranie wenezuelski prezydent Hugo Chavez. Chwilę wcześniej nastąpił kluczowy moment wizyty - Chavez razem z prezydentem Mahmudem Ahmadineżadem uczestniczyli w ceremonii wmurowania kamienia węgielnego pod budowę nowego kompleksu petrochemicznego w Assaluyeh na południu Iranu.

Reklama

To tutaj, u wybrzeży Zatoki Perskiej znajdują się jedne z największych złóż ropy naftowej na świecie. I to właśnie tutaj ma w ciągu kilku lat powstać największa wspólna irańsko-wenezuelska inwestycja energetyczna: zakład petrochemiczny, który umożliwi wydobycie i przetwarzanie ponad półtora miliona ton czarnego złota rocznie. "To dopiero początek współpracy" - pochwalili się teherańscy oficjele. "Taki sam kompleks powstanie wkrótce na terenie Wenezueli" - mówili.

Jednocześnie wchodzący w skład wenezuelskiej delegacji minister energetyki Rafael Ramirez zapowiedział, że jego kraj będzie sprzedawał Iranowi benzynę na preferencyjnych warunkach. To niezwykle ważny gest wobec Persów, którzy mają olbrzymie problemy z przetwarzaniem ropy na paliwo, co zmusiło niedawno rząd w Teheranie do wprowadzenia systemu kartek na benzynę.

Teheran i Caracas liczą, że kiedy współpraca w ramach "Osi Jedności" się rozkręci, siła obu czołowych producentów ropy naftowej na światowym rynku energetycznym znacząco wzrośnie. Dziś z Iranu i Wenezueli pochodzi ponad 10 procent rocznego wydobycia ropy naftowej na świecie. I to właśnie na zasobach czarnego złota prezydenci Hugo Chavez i Mahmud Ahmadineżad zamierzają budować swoją niezależność wobec Stanów Zjednoczonych, które nazywają największym wrogiem. Od kilku lat oba kraje uzurpują sobie prawo do roli reprezentantów odpowiednio Ameryki Łacińskiej i świata muzułmańskiego, i podsycania tam antyamerykańskich nastrojów.

Reklama

"Retoryka <wielkiego szatana z Waszyngtonu> reprezentującego przegniły moralnie świat zachodu to tylko hasło, którym ajatollahowie legitymują swoją politykę wobec irańskiego społeczeństwa. Tak naprawdę niechęć do Ameryki zaczęła się jeszcze na długo przed rewolucją islamską, gdy Amerykanie doprowadzili do obalenia rządu Mohammeda Mossadeka, który podjął próbę nacjonalizacji irańskich złóż ropy w latach 50." - mówi DZIENNIKOWI Mohammad Reza Mirza Amini, dyrektor Sharif Think Tank z Teheranu.

Od tamtego czasu każdy irański przywódca uważa, że tamtejsze pola naftowe są dla Amerykanów tak łakomym kąskiem, a przed interwencją Waszyngtonu można zabezpieczyć się albo budując silny antyamerykański sojusz, albo posiadając bombę atomową.

Podobne są też źródła antyamerykanizmu Hugo Chaveza. "Prezydent Wenezueli doszedł do władzy pod czytelnym hasłem: Ameryka Łacińska przez ostatnie kilkaset lat była wyzyskiwana przez Stany Zjednoczone, które obalały tu rządy, kiedy tylko uznały, że konieczne jest zabezpieczenie własnych interesów w regionie. Chavez mówi: teraz czas się zjednoczyć i powiedzieć jankesom dość" - tłumaczy DZIENNIKOWI politolog Dario Azzelini z Benem&eacute;rita Universidad Autónoma de Puebla w Meksyku. "To oczywiste, że Iran i Wenezuela będą trzymać się razem, bo postawiły na kurs konfrontacji z supermocarstwem i teraz jadą na tym samym wózku" -dodaje.