"Z całą odpowiedzialnością oznajmiam, że jesteśmy gotowi do normalizacji na pełną skalę stosunków z USA. Jednak najważniejsze jest, żeby widziano w nas partnera, a nie kraj, który można zadusić, skłonić do uległości, a może i zdeptać" - powiedział Łukaszenka. Zapewnił, że jego kraj nie jest "petentem z wyciągniętą ręką, oczekującym na darmowe miliardy".
"Odrzucając stereotypy i uprzedzenia w drodze dialogu i wzajemnego szacunku jesteśmy w stanie rozwiązać najtrudniejsze problemy" - oświadczył białoruski prezydent.
W skład amerykańskiej delegacji wchodzą przedstawiciele ośrodków analitycznych, fundacji i instytucji badawczych, m.in. Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), Heritage Foundation, uniwersytetu w Radford. Jak powiedział Janusz Bugajski z CSIS, ich celem jest "przyjrzenie się tym kierunkom, gdzie stosunki USA i Białorusi można poprawić".
1 grudnia USA i Białoruś ogłosiły wspólną deklarację, w której Mińsk zobowiązał się pozbyć do 2012 roku zapasów wysoko wzbogaconego uranu w ramach finansowanego przez Waszyngton planu redukcji światowych zasobów tego surowca, który może być wykorzystany do produkcji broni atomowej.
Jednocześnie nadal obowiązują sankcje amerykańskie wobec Białorusi. USA wprowadziły sankcje wobec wysokich rangą urzędników białoruskich po raz pierwszy w 2006 roku. Zakazem wjazdu do Stanów Zjednoczonych objęto wówczas m.in. Łukaszenkę. Restrykcje nałożono też na koncern Biełnieftchim - obowiązuje zakaz współpracy amerykańskich firm i obywateli z tym przedsiębiorstwem i zamrożenie jego aktywów w USA.