Rozliczenie BND z historią tej służby to inicjatywa obecnego szefa wywiadu RFN Ernsta Uhrlaua, który za rok kończy swoją kadencję. Komisja, złożona z czterech historyków ma skoncentrować się na okresie od 1945 do 1968 roku, gdy służbami wywiadu kierował Reinhard Gehlen, generał Wehrmachtu w czasie II wojny światowej; na bazie utworzonej przez niego Organizacji Gehlena powstała w 1956 roku Federalna Służba Wywiadowcza.

Reklama

Eksperci uzyskają nieograniczony dostęp do akt BND, jednak zanim wyniki ich badań zostaną opublikowane, wywiad oceni, czy żywotne interesy niemieckiego państwa nie zostaną zagrożone na skutek ujawnienia niektórych informacji.

"Z mojej strony nie będzie żadnych restrykcji wobec niezależnej komisji historyków" - powiedział Uhrlau, cytowany w poniedziałek przez dziennik "Die Welt". "Jedynym ograniczeniem ich pracy będą obowiązujące ustawy. Tak musi być w przypadku służby, która działa w oparciu o prawo" - zastrzegł.

Jednym z punktów ciężkości badań ekspertów będzie uwikłanie byłych funkcjonariuszy wywiadu RFN w reżim nazistowski. Jak zauważa dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", nawet "lekkie zadrapanie na powierzchni" wystarczy, by spostrzec, że w latach budowania służb wywiadu - ale także służby kontrwywiadu, czyli Urzędu Ochrony Konstytucji oraz Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) - aż po lata 70. zeszłego stulecia korzystano z usług nie tylko oportunistów z NSDAP.

Reklama

W tych trzech instytucjach "masowo gnieździli się ludzie, którzy bezpośrednio brali udział w zbrodniach czasów nazistowskich, jako funkcjonariusze Gestapo, Tajnej Policji Polowej, agenci SD albo członkowie oddziałów SS i policji, dokonujących masowych mordów" - napisał "FAZ". W miniony weekend ujawniono, że agentem BND był w 1966 roku zbrodniarz wojenny Klaus Barbie, znany jako "kat z Lyonu".

Historycy chcą też ocenić skuteczność działań wywiadu zachodnioniemieckiego w analizowanym okresie, zbadają, na jakich źródłach się opierano i kto był pod obserwacją służb. Jak pisze "Die Welt", w BND nie brakuje obaw w związku z planowanymi badaniami historyków. Może dojść bowiem do ujawnienia źródeł informacji, a służby wywiadowcze innych krajów nie będą zadowolone w przypadku opublikowania pochodzących od nich materiałów.

Prace komisji historyków mają potrwać cztery lata.