"Mamy kilka tysięcy urządzeń w Unii Europejskiej. W normalnych warunkach dokonują one pomiarów co najmniej raz dziennie i to jest prawny obowiązek. W czasie takim jak teraz, gdy mamy wypadki jak w Japonii, kraje członkowskie zobowiązane są do pomiarów co godzinę. Nie mam żadnych wskazań od naszych ekspertów, że mamy obecnie podwyższony poziom radioaktywności w Europie" - powiedziała w środę rzeczniczka unijnego komisarza ds. energii Marlene Holzner.

Reklama

Już 15 marca Komisja Europejska zarekomendowała krajom UE, by sprawdzały świeżą żywność importowaną z Japonii od tej daty pod kątem radioaktywności. Jeśli jakieś państwo stwierdzi podwyższoną radioaktywność żywności, musi zawiadomić inne kraje i Komisję Europejską. Wówczas produkt najprawdopodobniej w ogóle nie trafi na rynek bądź zostanie z niego wycofany.

"Jeśli jakieś państwo coś wykryje, musi uruchomić albo system wczesnego ostrzegania RASFF (Rapid Alarm System for Food and Feed) bądź system ECURIE (European Community Urgent Radiological Information Exchange). Taka sytuacja nie miała miejsca od czasów Czarnobyla" - powiedział rzecznik KE ds. zdrowia Frederic Vincent. Dodał, że w tej chwili bardzo niewiele żywności jest importowanej z Japonii do krajów UE. "Sushi, które jemy w Europie, nie pochodzi z Japonii" - zapewnił.

W czwartek do Tokio wybiera się komisarz ds. współpracy międzynarodowej Kristalina Georgiewa, która przekaże unijną pomoc humanitarną dla tego kraju i zapewnienia solidarności ze strony UE. "W środę europejski samolot przewożący 70 ton artykułów pierwszej potrzeby zaoferowanych przez kraje członkowskie leci do Japonii" - ogłosiła komisarz w komunikacie prasowym. Kraje UE zaoferowały m.in. koce, śpiwory i pojemniki na wodę pitną.

Znajdująca się 240 km od Tokio elektrownia jądrowa Fukushima I uległa uszkodzeniu po tragicznym trzęsieniu ziemi i towarzyszącej mu fali tsunami, które nawiedziły północno-wschodnią Japonię 11 marca.