"Czytałem wiadomości w internecie i nagle zobaczyłem jego nazwisko i zdjęcie. To był szok. Wciąż nie mogę się pozbierać" - powiedział Jens Breivik norweskiej gazecie "Verdens Gang". Mężczyzna mieszka we Francji.
"Jestem zszokowany, to straszne usłyszeć o czymś takim" - powiedział ojciec podejrzanego. Dodał, że nic nie wiedział o poglądach i działalności syna.
Jens Breivik rozwiódł się z matką podejrzanego niedługo po narodzinach chłopca. Jak sam tłumaczy, stracił kontakt z synem w 1995 roku, kiedy ten miał 15-16 lat.
"Nigdy nie mieszkaliśmy razem, lecz kontaktowaliśmy się parę razy, kiedy był dzieckiem. Gdy był młodszy, był zwykłym, ale zamkniętym w sobie chłopcem. Wtedy nie interesował się polityką" - powiedział Jens Breivik.
Uzbrojony w karabin automatyczny i pistolet Anders Behring Breivik przez około godzinę strzelał do uczestników obozu, zorganizowanego na wyspie Utoya koło Oslo, przez młodzieżową przybudówkę współrządzącej w Norwegii Partii Pracy. Według dotychczasowego bilansu, zginęło tam co najmniej 86 osób.
W wybuchu samochodu-pułapki, który Breivik zdetonował kilka godzin wcześniej w stołecznej dzielnicy rządowej, śmierć poniosło co najmniej siedem osób.
Breivik wspomniał swojego ojca w liczącym 1500 stron i opublikowanym w internecie pod pseudonimem Andrew Berwick manifeście zatytułowanym "2083. Europejska Deklaracja Niepodległości".
Pisze tam, że "do piętnastego roku życia miał dobre relacje z nim (ojcem) i jego nową żoną" i często odwiedzał ich we Francji. Jednak kontakty te urwały się. "On (ojciec) nie lubił zbytnio okresu, kiedy robiłem graffiti, między 13 a 16 rokiem życia" - przyznaje ekstremista. W manifeście Breivik dodaje również, że jego rodzice są sympatykami Partii Pracy, będącej celem jego ataków.