Zdaniem Bractwa Muzułmańskiego, które zorganizowało protest, udział w wyborach prezydenckich Suleimana oraz byłego premiera Ahmeda Szafika grozi zdławieniem demokratycznych dążeń w Egipcie. Suleiman ogłosił w zeszłym tygodniu, że nie wycofa się z prezydenckiego wyścigu, jak planował wcześniej. Manifestanci zgromadzeni na placu Tahrir skandowali Suleiman, myślisz, że to stare czasy? i przywoływali hasła znane z protestów w zeszłym roku, które odsunęły Mubaraka od władzy, takie jak "Naród żąda upadku reżimu".
Zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego powiewali zielonymi flagami ugrupowania oraz sztandarami w kolorach egipskiej flagi: czerwonym, białym i czarnym. Protestujący nieśli też transparenty ukazujące Suleimana i Mubaraka na tle gwiazdy Dawida, co ma sugerować, że obaj politycy są agentami Izraela.
Protest zbojkotowały ugrupowania liberalne i młodzieżowe, które przewodziły w antyreżimowych demonstracjach sprzed roku. Nie akceptują one kandydatury Suleimana, ale jednocześnie obawiają się zbytnich wpływów środowisk islamskich w polityce. Bractwu Muzułmańskiemu zarzucają, że po odsunięciu Mubaraka od władzy poszło na układy z wojskowymi, aby zyskać wpływy w polityce.
Jedno z tych ugrupowań w oświadczeniu podkreśliło, że nastał już czas, by porzucić Bractwo, tak jak Bractwo porzuciło rewolucję i młodzież. Suleiman w ostatnim roku rządów Mubaraka został mianowany wiceprezydentem Egiptu, a wcześniej stał na czele służb wywiadu. Jak przypomina Reuters, ma też bliskie powiązania z egipską bezpieką, która występowała zbrojnie przeciw radykalnym członkom Bractwa i podtrzymała decyzję o jego delegalizacji.
W środowiskach tak islamskich, jak i świeckich budzi on obawy, że jako przedstawiciel dawnej władzy zdławi demokratyczne dążenia Egipcjan, a stanowisko prezydenta mógłby zdobyć dzięki fałszerstwom wyborczym.
Z drugiej strony do części egipskiego społeczeństwa trafiają jego ostrzeżenia przed dominacją islamistów w polityce. Suleiman ocenił niedawno, że gdyby wygrał kandydat wpływowego Bractwa Chairat al-Szatir, Egipt zostałby przekształcony w państwo wyznaniowe, a Bractwo kontrolowałoby wszystkie instytucje publiczne.
Egipski parlament przyjął w czwartek ustawę zakazującą kandydowania w wyborach przedstawicielom obalonego reżimu. Analitycy podkreślają jednak, że zakaz najprawdopodobniej nie wejdzie w życie, gdyż musi być zatwierdzony przez wojskowych, a ci już wcześniej wyrażali sprzeciw. To z kolei może prowadzić do dalszych napięć społecznych.
W czołówce osób ubiegających się o najwyższy urząd w państwie są: Chairat al-Szatir, były minister spraw zagranicznych w rządzie Mubaraka i były szef Ligi Arabskiej Amr Mussa oraz Ahmed Szafik. Wybory prezydenckie odbędą się w dniach 23-24 maja (pierwsza tura) i 16-17 czerwca (druga tura). Nowy prezydent ma objąć władzę z początkiem lipca.