Premier Donald Tusk optymistą jeśli chodzi o przyjęcie unijnego budżetu na lata 2014-2020. I to mimo że Parlament Europejski grozi jego zawetowaniem. Polska ma obiecane w nowym budżecie ponad 105 miliardów euro i - jak mówił premier - będzie bronić tych pieniędzy.

Reklama

Europosłowie nie są jednak zadowoleni z poziomu wydatków w unijnej kasie. Wczoraj przyjęli rezolucję odrzucającą budżet uzgodniony w lutym przez unijnych przywódców. Polityczny dokument nie jest prawnie wiążący, kluczowe będzie czerwcowe głosowanie nad budżetem, do tego czasu będą toczyć się negocjacje europosłów z przedstawicielami unijnych rządów.

Wszyscy wiemy, że będzie happy end. Rozumiem przez to zaaprobowanie przez Parlament budżetu. Dzisiaj Polska troszczy się o to, żeby ten budżet możliwie szybko został zaakceptowany, bo jesteśmy wielkim beneficjentem tego budżetu. Ale ewentualne zmiany, które będą wynikiem tych negocjacji, jeśli zajdą, to one powinny być raczej na korzyść tych, którzy są biorcami. Nie mówię tego dlatego, że jestem przywiązany do mojego optymizmu, ale w tej sprawie śpię spokojnie. Musiałbym mieć wyjątkową wyobraźnię i nadwrażliwość, by dostrzegać w tym, co się dzieje, jakiekolwiek ryzyko. Scenariusz na odrzucenie budżetu... Moim zdaniem, takie zagrożenie nie zachodzi - powiedział premier, który uczestniczy w Brukseli w unijnym szczycie.

Rozpoczął się on od spotkania liderów Wspólnoty z przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martinem Schulzem, a jednym z jego tematów będzie właśnie unijny budżet. Premier Donald Tusk starał się uspokoić nastroje i podkreślał, że stanowisko Parlamentu nie jest antypolskie. Tak naprawdę jest protestem przeciwko zbyt oszczędnemu budżetowi - skomentował szef polskiego rządu.