KE już we wrześniu informowała, że skieruje skargę na Polskę w związku z nieprzestrzeganiem dyrektyw 2004/23, 2006/17 i 2006/86. Są to dyrektywy, dotyczące kodowania, przetwarzania, konserwowania, przechowywania i dystrybucji tkanek i komórek ludzkich przy zapłodnieniu in vitro. Polska powinna była wdrożyć te przepisy w 2008 roku. Trzy lata temu dostała pierwsze upomnienie.
Komisja Europejska długo zwlekała z tą sprawą i dawała czas Polsce na nadrobienie zaległości. Ponieważ jednak nie była usatysfakcjonowana postępami i wyjaśnieniami Polski, wiosną tego roku przyspieszyła działania i po raz ostatni pogroziła Warszawie. Teraz zdecydowała, że skieruje pozew do Trybunału, by zmusić rząd do wdrożenia przepisów. Argumentowała, że nie chodzi o narzucanie metody in vitro, ale o unijne zasady - jeśli jakiś kraj zdecyduje się na to, musi przyjąć przepisy.
Bruksela nie zdecydowała się na przyspieszoną procedurę i nie zażądała też kar finansowych, Polska ma więc jeszcze około dwóch lat na nadrobienie zaległości, bo tyle zwykle mija od momentu wysłania pozwu do czasu ogłoszenia wyroku przez Trybunał. Skarga KE 0 mimo, że była zapowiadana już we wrześniu, wpłynęła dopiero wczoraj, do tego czasu pracowały nad nią komisyjne służby prawne.
KE podtrzymuje, że nie domaga się nałożenia na Polskę kary pieniężnej. Od tego momentu Luksemburg będzie miał do 20 miesięcy na przeprowadzanie postępowania i wydanie wyroku. Ewentualny wyrok Trybunału stwierdzający naruszenie, skutkuje obowiązkiem bezzwłocznego usunięcia uchybienia przez państwo członkowskie. W przeciwnym razie KE może wnieść kolejną skargę domagając się nałożenia przez Trybunał na dane państwo kary pieniężnej.