Rosyjska piechota morska w migawkach telewizyjnych prezentuje nowe wozy bojowe wzorowane na amerykańskich MRAP-ach i nowoczesne umundurowanie. To jednak tylko dobre wrażenie. Od 2009 roku zaczęły się pojawiać informacje o degradacji sił czarnomorskich. Według doniesień "Rossijskiej Gaziety" bez inwestycji okręty do 2015 roku stracą zdolność bojową i będą do niczego nieprzydatne. Najwcześniejszy termin modernizacji jednostek na półwyspie to 2020 rok. Do służby nie trafiły jeszcze obiecane fregaty „Admirał Grigorowicz” i okręty podwodne klasy Kilo. Od kilku lat w dowództwie rosyjskiej floty pisano zresztą plany przeniesienia głównej bazy z Sewastopola do Noworosyjska, co powodowało niepewność wśród żołnierzy i oficerów. Tymczasem flota ma budowane na przełomie lat 70. i 80. okręty do zwalczania łodzi podwodnych klasy Sława czy Kara. Wodowane na początku lat 90. okręty desantowe "Ropucha I" i II, napędzany silnikiem Diesla okręt podwodny "Alrosa" z początku lat 90. Do tego na Krymie stacjonują produkowane w latach 70. samoloty szturmowe Su 24.
Za rządów Wiktora Janukowycza Rosjanom za obniżkę ceny na gaz udało się przedłużyć okres stacjonowania swoich sił do 2042 roku. – Moskwa dążyła do tego, by zmienić status Sewastopola. Chciała mieć tam swoją Iwo Jimę – tłumaczy politolog Andrij Doroszenko.
Rosjanie są również, według wszelkiego prawdopodobieństwa, wspierani przez prywatne firmy ochraniarskie, takie jak Swarog czy Orioł, oraz dezerterów z Berkutu. Co do ich obecności nie ma jednak potwierdzenia. Według informacji medialnych nieumundurowane osoby, które zajęły siedzibę parlamentu w Symferopolu, to najemnicy. Co ciekawe, na nagraniach z kamer przemysłowych z budynku parlamentu widać, że na ramionach mają oni przewiązane wstążki, które zapewne służą do wzajemnej identyfikacji. Jest to ważne z tego powodu, że podobny styl znakowania stosowali snajperzy, którzy strzelali do ludzi na kijowskim Majdanie Nezałeżnosti.
Do dziś żadna z elitarnych jednostek ukraińskiego wojska i służb specjalnych nie chce potwierdzić swego udziału po stronie władzy w czasie krwawych wydarzeń z końca lutego. Również do dziś nie odwołano dowódców podlegającej pod Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy Alfy ani przyporządkowanej wojskom wewnętrznym Omehy. Uwiarygodnia to tezę o tym, że w Kijowie działały grupy zbrojne, nad którymi ukraińskie organy bezpieczeństwa nie miały pełnej kontroli.
Reklama
Rosjanie po swojej stronie mają również wspierane finansowo od lat organizacje pozarządowe. Już po pomarańczowej rewolucji w 2004 r. Kreml zaczął doceniać rolę NGO, uznając, że były one jedną z głównych przyczyn porażki Wiktora Janukowcza. Właśnie dlatego obstawiano takie organizacje jak Front Ludowy "Sewastopol-Krym-Rosja" czy Przełom. Stały one za głośnymi antynatowskimi protestami przy okazji manewrów Sojuszu Północnoatlantyckiego Sea Breeze w czasie prezydentury Wiktora Juszczenki. Dziś – jak powiedział DGP szef Centrum Stosunków Społecznych Jewhen Mahda – mają one odwrócić logikę Majdanu. Zainspirować w Sewastopolu i Symferopolu rewoltę podobną do tej na Majdanie Nezałeżnosti. Tylko spoglądającą na Wschód, a nie na Zachód. Logika Rosjan jest prosta, skoro Majdan może zająć budynki rządowe w Kijowie, to dlaczego nie uczynić tego na Krymie.
Po stronie ukraińskiej w rejonie półwyspu i Morza Azowskiego operuje 15 tys. żołnierzy. Ich kwatera główna znajduje się w Sewastopolu. Dumą ukraińskiej floty jest zwodowany w 1992 r. okręt flagowy "Hetman Sahajdacznyj". W ostatnich dniach Rosjanie próbowali uwiarygodnić nieprawdziwą informację o tym, że "Sahajdacznyj" zdezerterował. Miałoby to ogromne znaczenie, bo jedynie okręt tej klasy ma realną wartość bojową. Pozostałe nie nadają się do prowadzenia długotrwałych operacji. Nowe korwety produkowane przez samych Ukraińców miały trafić do służby najwcześniej w 2021 r. Zdecydowana większość okrętów ukraińskiej floty czarnomorskiej to po prostu złom.