Ministrowie obrony krajów NATO zdecydowali w Brukseli, że Siły Szybkiego Reagowania będą liczyć nie 13, ale 40 tysięcy żołnierzy. W skład tych sił ma wchodzić szpica, która prócz dotychczasowego oddziału sił lądowych, ma mieć także element sił morskich, powietrznych i specjalnych.
Amerykański sekretarz obrony Ashton Carter poinformował, że Stany Zjednoczone dołożą do szpicy 10 elementów.
- Chodzi między innymi o transport powietrzny żołnierzy, powietrzny system wywiadowczy, środki pola walki, tankowanie samolotów w powietrzu, oddziały sił powietrznych i środki dla sił morskich jak również śmigłowce bojowe - mówił Ashton Carter.
To kolejna amerykańska deklaracja po zapowiedzi rozmieszczenia w siedmiu krajach Europy Środkowej i Wschodniej, w tym także w Polsce, ciężkiego sprzętu i uzbrojenia.
Jak relacjonuje z Brukseli wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, sama szpica będzie miała 6 dowództw w Europie Środkowej, ale - jak zapewnia Sekretarz Generalny NATO - będzie mogła być użyta również na południu Europy. W skład szpicy wchodzą w tej chwili między innymi żołnierze z Niemiec i Holandii. W przyszłym roku, dowództwo w szpicy mają przejąć Hiszpanie, a w ciągu najbliższych kilku lat także Polacy.
Wczoraj, ministrowie zdecydowali także o większych uprawnieniach dla Dowódcy Operacyjnego NATO. Będzie on mógł zebrać i przygotować do działania żołnierzy Sił Szybkiego Reagowania, tak by byli gotowi do wyjazdu natychmiast, gdy zgodę wyrażą politycy. Ma to znacznie przyspieszyć ewentualny proces reagowania na zagrożenia.