Jak najliczniejsza obecność żołnierzy NATO w Polsce - to główny postulat Warszawy przed lipcowym szczytem Sojuszu. To właśnie wtedy mają zapaść najważniejsze od lat decyzje dla bezpieczeństwa Polski oraz krajów na wschodzie Europy. Pierwsze z decyzji spodziewane są już dzisiaj podczas spotkania ministrów obrony krajów NATO w Brukseli.

Reklama

Na trwającym właśnie spotkaniu zapadną ogólne decyzje, a w następnych miesiącach wojskowi planiści mają pracować nad ich szczegółami. Wszystko ma zostać zaakceptowane w czasie czerwcowego spotkania ministrów obrony i lipcowego szczytu. Polscy dyplomaci przyznają nieoficjalnie, że wszystkie cele trzeba osiągnąć do czerwca.

Po szczycie w Walii sprzed dwóch lat Polska domagała się na swoim terenie stałych baz NATO, ale wiadomo już, że jest to nierealne. Teraz dyplomaci walczą o jak najliczniejszą obecność żołnierzy NATO i nowe inwestycje. Londyński "Daily Telegraph" pisze dzisiaj, że kraje członkowskie NATO mogą zdecydować o wysłaniu 500-1000 żołnierzy do każdego z krajów bałtyckich oraz Polski, Rumunii i Bułgarii. Polska będzie też walczyć o to, by to do Warszawy trafiła spora część amerykańskich inwestycji zapowiedzianych w budżecie Pentagonu.

Dyplomaci NATO przyznają, że w obliczu kryzysu migrantów i działań Rosji w Syrii kraje członkowskie znacznie większą wagę przywiązują teraz do sytuacji w południowym sąsiedztwie, a wschód schodzi na plan dalszy. Jednak w kuluarach NATO można usłyszeć, że Polska może wykorzystać to, iż w Sojuszu nastroje antyrosyjskie są coraz silniejsze i tym argumentem przekonać sojuszników do jak największego zainwestowania w bezpieczeństwo wschodniej flanki.

Wiadomo już, że planowane zwiększenie bezpieczeństwa krajów na wschodzie nie oznacza jedynie dosłania większej liczby żołnierzy na rotacyjną obecność. Chodzi także o rozbudowę infrastruktury, zmiany w przepisach i zwiększenie możliwości wywiadowczych.