Jeżeli ktoś spodziewał się, że syn obalonego w 2011 r. dyktatora po odzyskaniu wolności czym prędzej wyjedzie z kraju, był w błędzie. Saif postanowił wrócić do gry. – Włosi próbują ponownej kolonizacji Libii – zagrzmiał na początku sierpnia. – Najpierw zdradzili nasz dwustronny sojusz, pozwalając NATO bombardować Libię z baz na swoim terytorium. Teraz powtarzają tamten scenariusz, gwałcąc libijską suwerenność – perorował.
To był komentarz do decyzji Rzymu o wysłaniu na libijskie wody terytorialne jednostek marynarki wojennej. Sześć lat po wybuchu wojny domowej Libia wciąż jest krajem rozdartym przez rywalizujące frakcje: w Trypolisie rządzi gabinet uznany przez wspólnotę międzynarodową, ale z trudem panujący nad sytuacją w samej Trypolitanii. Na wschodzie kraju – w Bengazi i Tobruku – władzę dzierży gen. Chalifa Haftar, niegdysiejszy oficer Muammara Kaddafiego, który dziś cieszy się renomą najpotężniejszego watażki w kraju i nadzoruje prace alternatywnego rządu. W centrum kondominium próbują wykroić sobie radykałowie powiązani z Państwem Islamskim, a na południu – i każdym innym skrawku terytorium, którego nie trzymają w ręku główni gracze – panoszą się milicje plemienne. Nic dziwnego, że Włosi próbują odcinać Libię morskim kordonem sanitarnym.
Pojmanie Saifa w listopadzie 2011 r., trzy tygodnie po zlinczowaniu ojca, wydawało się być ostatnim, symbolicznym aktem libijskiej rewolucji. Kiedy pościg dopadł syna Muammara Kaddafiego na Saharze, nieopodal granicy z Nigrem, w kraju wybuchły demonstracje radości. „Wielki dzień! Wielki dzień dla Libii!” – krzyczały tłumy przy wtórze kanonad na wiwat. Szykowano się do symbolicznego, pokazowego procesu, który miał pełnić funkcję zastępczego rozliczenia grzechów reżimu jego ojca.
Reklama
Koniec końców Saif wylądował na prawie sześć lat w więzieniu w mieście Zintan, niedaleko Trypolisu. Z każdym kolejnym rokiem „opiekująca” się nim bojówka, batalion Abu Bakr al-Siddiq, łagodziła warunki przetrzymywania. Do tego stopnia, że już rok temu rozeszły się plotki, że syn Kaddafiego jest w zasadzie wolnym człowiekiem – nie był przetrzymywany w celi i miał pewną swobodę ruchów. Prawdziwą wolność odzyskał dwa miesiące temu po amnestii ogłoszonej przez gen. Haftara.
„Gabinet w Trypolisie oficjalnie nie skomentował sprawy, ale doniesienia o uwolnieniu Saifa Kaddafiego mogą tylko pogorszyć chaos w kraju” – komentowała stacja Al-Dżazira. Zupełnie inaczej widzi jednak to gen. Haftar. – A czemuż by nie? – odpowiedział watażka na pytania o ewentualne ambicje syna dyktatora. – Skoro chce odegrać jakąś polityczną rolę, to ja nie widzę problemu – dodał. Cóż, zawsze to jakiś sojusznik w libijskiej „Grze o tron”.

Prorok we własnym kraju

Mało kto mógł sobie przez kilka dekad trwania reżimu pozwolić na tyle, co 45-letni dziś delfin. – Zielona książeczka mojego ojca to nie święta księga – rzucił kiedyś. – W przeszłości, w związku z zanadto dosłowną lekturą teorii przedstawionej w tym dziele, popełnione zostały liczne błędy. Każdy ma prawo ją krytykować, wraz ze wszystkimi zawartymi w niej tezami – dodawał.
Saif był niemalże rówieśnikiem rewolucji: Muammar Kaddafi przejął władzę w Libii w 1969 r., a po trzech latach wyzwolił się również z okowów pierwszego małżeństwa, by ożenić się z Satiją, byłą pielęgniarką. Ich pierworodny (drugi syn Kaddafiego) stał się czymś na kształt talizmanu czy maskotki i już jako kilkumiesięczne niemowlę jeździł z ojcem na spotkania arabskich liderów czy w odwiedziny do prezydenta Egiptu Anwara as Sadata – póki jeszcze obu przywódców łączyły przyjazne relacje.