Nieoczekiwane zmiany, jak obawa o spadek podaży surowca w związku z wycofaniem się USA z porozumienia z Iranem i nałożeniem na niego sankcji gospodarczych, problemami gospodarczymi Wenezueli, czy niestabilną sytuacją w Libii zmusiły kraje produkujące ropę do szukania kompromisu w sprawie nowego pułapu jej wydobycia - pisze francuski dziennik gospodarczy.
W Libii, gdzie tli się wojna domowa, ponawiają się ataki na instalacje naftowe. W czwartek - jak podaje Reuters - podpalono trzeci zbiornik ropy w porcie naftowym Ras al-Unuf na północy kraju. Dwa zbiorniki podpalono w ubiegłym tygodniu. Napięcia polityczne i kryzys gospodarczy w Wenezueli prowadzą do systematycznego spadku produkcji.
OPEC i część pozostałych producentów z Rosją na czele, czyli grupa nazywana OPEC Plus, porozumiały się pod koniec 2016 roku w sprawie ograniczenia produkcji surowca, by podbić ceny po okresie radykalnych spadków; globalne wydobycie zostało ograniczone o około 1,8 mln baryłek dziennie, czyli blisko 2 proc. światowej produkcji. Konsensus osiągnięto wtedy tym łatwiej, że załamanie się cen ropy między 2014 a 2016 rokiem wpędziło niektóre gospodarki państw - producentów w recesję - przypomina "Les Echos".
To historyczne porozumienie osiągnęło skutek - kontynuuje dziennik. W ciągu ostatniego roku ceny surowca wzrosły prawie o 70 proc. W środę cena ropy gatunku Brent sięgała 75 dol. za baryłkę. Kraje produkujące ropę powinny więc znieść ograniczenia wydobycia, ale to czy znajdą w tej sprawie kompromis podczas szczytu, który potrwa do soboty, "wcale nie jest pewne" - pisze "Les Echos".
Dwie grupy państw mają przeciwstawne interesy - tłumaczy w rozmowie z dziennikiem dyrektor oxfordzkiego instytutu energii Bassam Fattouh.
Arabia Saudyjska, nieformalny przywódca OPEC, opowiada się za utrzymaniem ograniczonej podaży surowca i liczy na to, że jego cena może osiągnąć 80 dol. lub nawet 100 dol. za baryłkę. Opowiada się za stopniowym zwiększaniem produkcji, aby światowy rynek (ropy) pozostał trwale zrównoważony - wyjaśnia ekspert. Moskwa wolałaby szybkie zwiększenie (wydobycia), by odpowiedzieć na presję ze strony rosyjskich firm naftowych - kontynuuje Fattouh.
Rosyjski minister energii Aleksandr Nowak naciska na to, by zwiększyć produkcję o 1,5 mln baryłek dziennie - podaje "Les Echos". Sytuację na rynku ropy komplikuje "cień Donalda Trumpa" - dodaje dziennik. Wysokie ceny ropy, a więc droga benzyna, zagrażają pozytywnym trendom w amerykańskiej gospodarce. Co więcej, mogą zaszkodzić Republikanom w nadchodzących wyborach uzupełniających (midterm).
W ubiegłym tygodniu Trump napisał na Twitterze: Ceny ropy są zbyt wysokie, znowu robi to OPEC. Niedobrze!. W kwietniu oskarżył OPEC - również na Twitterze - o to, że manipuluje cenami ropy. To niedobrze i to nie będzie tolerowane! - napisał. Według "Les Echos" Arabia Saudyjska, która jest bliskim sojusznikiem USA, nie może zignorować tych nacisków.
Jednak w połowie czerwca saudyjski następca tronu Muhammed ibn Salman powiedział prezydentowi Władimirowi Putinowi, że Rijad chce pogłębić współpracę z Rosją w sektorze naftowym. Wkrótce potem ministrowie energii obu krajów poinformowali, że ta kooperacja zostanie rozszerzona.
Nowak i jego saudyjski odpowiednik Chalid ibn Abd al-Aziz al-Falih, którzy 14 czerwca spotkali się w Moskwie, poinformowali w oświadczeniu, że współpraca obu krajów w sektorze naftowym zostanie rozszerzona. Nowak i Falih uzgodnili też, że będą pracować nad "kompleksowym porozumieniem dwustronnym".
Pod koniec marca następca tronu Arabii Saudyjskiej powiedział, że OPEC chce zawrzeć 10 lub 20-letnią umowę z Rosją i innymi producentami nienależącymi do kartelu w sprawie regulowania podaży na rynku ropy. W połowie lutego w rozmowie z Putinem król Arabii Saudyjskiej Salman ustalił, że obie strony są zainteresowane "rozszerzeniem koordynacji" na światowym rynku ropy naftowej.