Od lat struktura ta była uważana za niebezpieczną - zaznacza większość dzienników. Na ich łamach dominuje pytanie: czy można było uniknąć tragedii?
"Genua jak w czasie wojny"- takim tytułem na pierwszej stronie "La Repubblica" opatrzyła zdjęcie miejsca katastrofy, dodając, że runął most, który łączył miasto. Gazeta kładzie nacisk na "niewysłuchane ostrzeżenia" dotyczące stanu konstrukcji i na zbyt duży ruch na tym odcinku autostrady A10.
Od lat to był chromy gigant- zaznacza dziennik, którego publicysta wyraża w komentarzu przekonanie, że Włochy są "chorym krajem potrzebującym bezpieczeństwa".
Autor przypomina, że od dawna eksperci podnoszą alarm w sprawie stanu infrastruktury z betonu sprężonego, z jakiego zbudowano też most w Genui. A ponieważ większość naszych wiaduktów została zbudowana taką właśnie techniką, konieczne jest ich natychmiastowe skrupulatne skontrolowanie - apeluje.
Na łamach tych historię genueńskiego mostu podsumowano następująco: "50 lat strachu i niewysłuchanych alarmów". Hałas dochodzący spod kół przypominał odgłosy starej kolei - czytamy w gazecie.
"Il Messaggero" przedstawia ekspertyzę Instytutu Technologii Budownictwa krajowego Komitetu Badań Naukowych, z której wynika, że we Włoszech są tysiące starych mostów.
Seria przypadków zawalania się włoskiej infrastruktury drogowej przybiera w ostatnich latach charakter niepokojącej regularności. Wspólnym mianownikiem jest średni wiek struktur; większość z nich ma więcej niż 50 lat - ostrzegają naukowcy. Dodają następnie: W praktyce dziesiątki tysięcy mostów we Włoszech przekroczyło już długość życia, na jaką zostały zaprojektowane i zbudowane.
"Corriere della Sera" przytacza słowa wykładowcy uniwersytetu w Genui, inżyniera budownictwa Antonio Brencicha, który przed dwoma laty ostrzegał: - Most Morandiego to porażka inżynierii.
W cytowanym obecnie wywiadzie podkreślił, że "ten most to błąd. Wcześniej czy później będzie musiał zostać zastąpiony" i że już w końcu lat 90. koszty konserwacji wiaduktu przekroczyły 80 procent sumy wydanej na jego budowę.
Gazeta wyjaśnia, że pierwowzór mostu, jaki stanął potem w Genui, został zbudowany w 1962 roku według projektu Riccardo Morandiego w Maracaibo w Wenezueli. Autor projektu, wyjaśniono, nie wziął jednak pod uwagę tego, że przepływające statki mogą pomylić przęsła. Dwa lata później w most wbił się tankowiec , który wpłynął pod niższe przęsło. Zginęło 5 osób.
Mimo to, dodaje największy włoski dziennik, Morandi podpisał kontrakty na dwa następne bliźniacze mosty: w Genui i w Libii. Ten genueński, ujawnia, przysparzał od początku problemów z powodu pęknięć; dlatego konieczne było regularne wzmacnianie struktury.
Jak zaznacza gazeta, wyrażane często obawy, że konstrukcja może się zawalić nazywano w Genui "bajkami".
Dziennik "Il Manifesto" zdjęcie zawalonego mostu opatrzył nagłówkiem: "Potwór z Genui". Jak zaznacza, "miasto jest wstrząśnięte, ale nie jest zaskoczone tragedią starego wiaduktu".
Bezpieczeństwo włoskich dróg wymaga setek miliardów euro - dodaje.
Media cytują wypowiedź szefa MSW, wicepremiera Matteo Salviniego, który zapytał: - Czy możliwe jest to, że kiedy mocno pada deszcz, 100 metrów autostrady spada ludziom na głowę?.
- To oczywiste, że nie można wszystkiego przewidzieć, nikt nie ma czarodziejskiej różdżki, ale skoro są ludzie, którzy zarabiają miliardy euro na zarządzaniu drogami, byłoby dobrze, gdyby część tych pieniędzy zainwestowano w konserwację - dodał Salvini.