W ciągu ostatniego tygodnia wyraźnie umocniła się sondażowa pozycja tego 63-letniego emerytowanego kapitana armii brazylijskiej, który drażni swych oponentów pochwałami dyktatury wojskowej z lat 1964-1985, a zwolenników rozgrzewa obietnicami zdecydowanej walki z kryminalistami i rozplenioną wśród polityków korupcją. Jego kampania bazowała na społecznym gniewie wywołanym wzrostem przestępczości, słabnięciem gospodarki i perspektywą powrotu do władzy lewicowej Partii Pracujących (PT), obciążanej odpowiedzialnością za obecny stan kraju.

Reklama

Brazylijczycy mają jednak rozbieżne opinie co do tego, jakie koszty poniesie demokratyczny ustrój państwa w razie wybrania Bolsonaro, wieloletniego kongresmena, który niejednokrotnie wychwalał poprzedni reżim wojskowy, ale obecnie deklaruje szczere przywiązanie do ideałów demokracji - w co wielu powątpiewa.

Głównym rywalem Bolsonaro jest kandydat Partii Pracujących Fernando Haddad, były burmistrz Sao Paulo i swego czasu minister oświaty. Ubiega się on o urząd głowy państwa zamiast założyciela FT i byłego prezydenta Ignacia Luli da Silvy, który nie mógł kandydować ze względu na odbywanie kary 12 lat więzienia za pranie pieniędzy i bierną korupcję.

Głosowanie rozpoczęło się o godzinie 13 czasu polskiego, a lokale wyborcze zostaną zamknięte w 9 godzin później, z wyjątkiem wysuniętych najbardziej na zachód obszarów Brazylii. Dane z exit-polls mają być ogłoszone o północy czasu polskiego, a oficjalne wyniki zaczną napływać wkrótce potem, gdyż w Brazylii używany jest elektroniczny system wyborczy.

Poza prezydentem państwa Brazylijczycy wybierają w niedzielę również wszystkich 513 członków Izby Deputowanych, dwie trzecie z 81 senatorów oraz gubernatorów i członków legislatur wszystkich 27 stanów.

Kandydat skrajnej prawicy zwiększa przewagę

Skrajnie prawicowy kandydat na prezydenta Brazylii Jair Bolsonaro zwiększył swą przewagę nad lewicowym rywalem Fernando Haddadem przed niedzielnymi wyborami i zapewne wygrałby w drugiej turze - głoszą opublikowane w sobotę wyniki sondażu.

Ujawnił on, że odsetek chcących widzieć na urzędzie prezydenckim Bolsonaro wzrósł z 28,2 proc. pod koniec września do 36,7 proc. obecnie, a poparcie dla kandydującego z ramienia Partii Pracujących (PT) Haddada spadło w tym samym czasie z 25,2 proc,. do 24,0 proc.

Reklama

Natomiast spośród respondentów uprawnionych do głosowania za Bolsonaro opowiada się 42,6 proc., podczas gdy pod koniec ubiegłego miesiąca było to 35,3 proc. Jak zaznacza Reuters, rysuje się tym samym szansa, że Bolsonaro wygra wybory prezydenckie w pierwszej turze, co nie zdarzyło się w Brazylii od 1998 roku. Poparcie dla Haddada wśród uprawnionych do głosowania spadło z 31,5 proc. do 27,8 proc.

Według sondażu Jair Bolsonaro, który w swej kampanii bazuje na społecznym gniewie wywołanym wzrostem przestępczości, słabnięciem gospodarki i perspektywą powrotu do władzy inspirującej podziały Partii Pracujących, także w drugiej turze pokonałby każdego ze swych potencjalnych konkurentów.

Swymi obietnicami liberalizacji przepisów o posiadaniu broni, obrony "wartości rodzinnych" i zdecydowanej walki z gangami narkotykowymi ten 63-letni emerytowany kapitan armii brazylijskiej zyskał znaczne poparcie użytkowników mediów społecznościowych. Bolsonaro, który jeszcze nie doszedł całkiem do siebie po zadaniu mu w trakcie kampanii ciężkiej rany nożem, zaapelował w piątek na Facebooku do swych zwolenników, by postarali się o rozstrzygnięcie wyborów w pierwszej turze.