W jedenastym dniu bezprecedensowych niepokojów społecznych zakładano szacunkową mobilizację około 100 000 osób.
Na autostradzie wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego zgromadzili się ludzie - pieszo, samochodami, rowerami - mężczyźni, kobiety i dzieci, trzymając się za ręce i machając flagami Libanu.
Na nadmorskiej promenadzie Corniche Beirut w stolicy Libanu rozległ się hymn narodowy, śpiewany na pełny głos, a na placu w centrum miasta skandowano: "Rewolucja, rewolucja!", "Ludzie chcą upadku reżimu!".
Organizatorzy uznali utworzenie ludzkiego łańcucha za bezprecedensowy sukces - powiedziała 31-letnia Julie Tegho Bou Nassif, współpracująca przy tym wydarzeniu.
- Idea jest taka, by pokazać, że jak kraj długi, od północy aż po południe, od Trypolisu (na północy) po Tyr (na południu), jesteśmy zjednoczeni. Jesteśmy tylko jednym ludem i wszyscy się kochamy - powiedziała inna organizatorek łańcucha.
Ruch protestów przeciwko elicie rządzącej przybierał na sile od 17 października i wobec bezprecedensowych protestów, które osiągnęły największe natężenie w całym Libanie w zeszłą niedzielę, premier kraju Saad Hariri w poniedziałek ogłosił przyjęcie reform i budżetu na 2020 rok, opóźnionych i blokowanych dotąd przez podziały w koalicji rządowej.
W ostatnich dniach dochodziło do gwałtownych incydentów między protestującymi a proirańskimi bojownikami Hezbollahu i dlatego pokojowy łańcuch zyskuje według agencji AFP na znaczeniu.
W sobotę po południu wybuchły bójki między armią a protestującymi w pobliżu Trypolisu. Siedem osób zostało rannych; wojsko twierdzi, że strzelało gumowymi kulami. Ale pomimo oznak napięcia w weekend w Bejrucie, Trypolisie i innych miastach zgromadziły się tysiące ludzi.
Demonstracje w październiku wybuchły na tle rosnących kosztów utrzymania i planów władz wprowadzenia nowych podatków, w tym opłat za rozmowy przy pomocy komunikatorów, takich jak WhatsApp.
Liban to jedno z najbardziej zadłużonych państw na świecie - dług wynosi 86 mld dolarów, czyli ponad 150 proc. PKB. Kraj zmaga się z trudnościami finansowymi, związanymi ze spowolnieniem napływu kapitału na zaspokojenie potrzeb finansowych rządu i gospodarki zależnej od importu oraz z niskim wzrostem gospodarczym w ostatnich latach. Bezrobocie wśród osób poniżej 35. roku życia wynosi 37 proc., a według Banku Światowego ok. 30 proc. mieszkańców Libanu żyje poniżej granicy ubóstwa.
Mimo miliardowych inwestycji przeprowadzonych w kraju od zakończenia wojny domowej w 1990 roku Libańczycy nadal miewają trwające wiele godzin przerwy w dostawach prądu, a niekiedy nawet w dostawach wody, na ulicach zaś zalegają sterty śmieci.