W jego ocenie świadczy o tym opublikowany w środę wywiad Kołomojskiego dla dziennika „New York Times”. Oligarcha mówi w nim, że Zachód zawiódł Ukrainę i że należy rozpocząć naprawę relacji Ukrainy z Rosją. Napięcie między Kołomojskim a Zełenskim rośnie. Czytałem wczorajszy, oburzający wywiad dla +NYT+. Stawki zostały ustawione - powiedział Aslund, uczestnicząc w czwartek w Kijowie w obradach okrągłego stołu "Położenie gospodarcze i wyzwania dla Ukrainy".
Sytuacja między Kołomojskim a Zełenskim jest niezwykle ważnym wydarzeniem, którego następstwa zobaczymy bardzo szybko. Jeśli nie w najbliższym czasie, to już za dwa-trzy miesiące. Od tego zależy i porozumienie z MFW, i oczekiwania zagranicznych inwestorów. Nie inwestowałbym na Ukrainie do czasu rozwiązania tej kwestii - oświadczył ekspert, cytowany przez agencję Interfax-Ukraina.
"NYT" ocenia, że wpływy Kołomojskiego w administracji prezydenta Zełenskiego rosną. Dziennik przypomina, że oligarcha na początku konfliktu z Rosją wspierał walczące z nią oddziały ukraińskie.
W rozmowie z "NYT" Kołomojski twierdzi, że obywatele Ukrainy nie chcą już wojny. "Ludzie chcą pokoju, dobrego życia, nie chcą być na wojnie" - ocenia. Zarzuca Stanom Zjednoczonym, że chcą prowadzić konflikt zbrojny "do ostatniego Ukraińca" i "nawet nie dają nam za to pieniędzy". Oligarcha utrzymuje, że pracuje na rzecz zakończenia wojny, ale nie przedstawia szczegółów swych działań, gdyż Amerykanie "zepsują to i staną na drodze".
Dodaje, że jeśli Amerykanie będą chcieli przechytrzyć Ukrainę, to ta zwróci się w kierunku Rosji. "Rosyjskie czołgi będą stały pod Krakowem i Warszawą", a "wasze NATO będzie robiło w portki i kupowało pampersy" - ostrzega. Jego zdaniem "Rosjanie i tak są silniejsi". Musimy naprawić relacje z Moskwą - wzywa.
"NYT" zauważył, że pięć lat temu miliarder miał zupełnie inną perspektywę - finansował prorządowe siły ukraińskie, a jako członek ukraińskiej społeczności żydowskiej dementował też głoszone przez Kreml tezy, że w nowym prozachodnim rządzie w Kijowie zasiadają neonaziści. Kołomojski podkreśla w wywiadzie, że wcale nie kocha Rosji, i przypomina Wielki Głód na Ukrainie z lat 30. ubiegłego wieku. Jednak w jego ocenie Zachód zawiódł Ukrainę, nie dostarczył odpowiednich środków i nie otworzył rynków. "Dowiodłem w 2014 roku, że nie chcę być z Rosją. Opisuję obiektywnie, co widzę i dokąd zmierzają sprawy" - tłumaczy "NYT". Po "pięciu-dziesięciu latach krew zostanie zapomniana".
Komentarze Kołomojskiego mogą świadczyć o jego własnej frustracji - podkreśla amerykański dziennik. Miliarder zaskarżył decyzję o nacjonalizacji jednego z banków; nowy szef państwa utrzymuje, że nie powróci on w ręce byłych właścicieli. Na taką decyzję Zełenskiego liczą zachodni dyplomaci oraz MFW. "Jaka jest najszybsza droga do rozwiązania spraw i przywrócenia relacji? Tylko pieniądze" - mówi Zełenski. "Weźmiemy 100 mld USD od Rosjan. Myślę, że bardzo by dziś chcieli nam je dać" - dodaje, zastrzegając, że środki te mogą zastąpić kredyty MFW.
Poglądy Kołomojskiego mają znaczenie, gdyż przez niektórych uznawany jest on za patrona Zełenskiego. Na kanale telewizyjnym należącym do oligarchy pokazywane były programy obecnego ukraińskiego prezydenta, teraz - pisze "NYT" - "mnożą się znaki" rosnących wpływów oligarchy. We wtorek były prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew powiedział, że Zełenski zaproponował przywódcy Rosji Władimirowi Putinowi spotkanie bez udziału zachodnich przywódców.
"Jeśli włożyłbym okulary i spojrzał na siebie tak, jak patrzy na mnie cały świat, zobaczyłbym siebie jako potwora, jako marionetkarza, władcę Zełenskiego, kogoś, kto kreśli apokaliptyczne plany" - mówi Kołomojski "NYT". I zaznacza: "Mogę zacząć to robić”.