Zgodnie z dokumentem już za osiem lat między Australią a Himalajami ma wyrosnąć wspólny rynek obejmujący 570 mln osób i porównywalny pod względem obszaru z Unią Europejską. Stworzą go: Indonezja, Malezja, Singapur, Filipiny, Brunei, Wietnam, Tajlandia, Kambodża, Laos i Birma.

Reklama

"Po tylu latach ASEAN ma wreszcie osobowość prawną, strukturę instytucjonalną oraz plany na przyszłość" - cieszyła się indonezyjska minister handlu Mari Pangestu. Jej 234-milionowy kraj, największe państwo muzułmańskie świata, w naturalny sposób zostało uznane za lidera nowej struktury. Sekretariat bloku zostanie ulokowany właśnie w Dżakarcie, stolicy Indonezji.

Karta oraz projekt integracji przyjęte wczoraj na singapurskim szczycie zakładają, że do 2015 r. w regionie zostaną zniesione bariery m.in. w cłach, przepływie siły roboczej, transporcie, opiece medycznej i turystyce. Tak powstanie Wspólnota Gospodarcza ASEAN - wzorowana na EWG, czyli poprzedniczce Unii Europejskiej. Azjatycka wspólnota będzie zabiegać o inwestycje zagraniczne, a także jak równy z równym rozmawiać lub konkurować z sąsiednimi kolosami - Chinami i Indiami. Podobnie jak Komisja Europejska w Brukseli sekretariat ASEAN w Dżakarcie będzie też oceniał postępy państw członkowskich na drodze integracji i raz na pół roku będą się odbywać szczyty przywódców państw Stowarzyszenia.

"Jest jednak dużo za wcześnie, by mówić o wspólnej walucie na wzór euro" - mówi Agencji Reutera singapurski ekonomista Chua Hak Bin. Bo pomimo entuzjazmu członków ASEAN pozostaje pytanie, czy możliwa jest integracja krajów o tak różnych systemach, poziomie życia, których poza wspólnym położeniem geograficznym nie łączy nic: ani wspólne pochodzenie, ani wartości, ani nawet religia. Grupę tworzą zarówno hipernowoczesny Singapur, jak i ultrazacofany Laos, muzułmańska Indonezja, buddyjska Tajlandia i katolickie Filipiny. Malezyjczycy wybierają swoje rządy, Birmańczycy od 1962 roku rządzeni są przez juntę, a Wietnamem kieruje partia komunistyczna.

Reklama

"Różnice kulturowe i ustrojowe będą największą przeszkodą" - mówi DZIENNIKOWI Howard Loewe z instytutu GIGA w Hamburgu. "ASEAN jednoczy młode państwa narodowe, których cele polityczne i ekonomiczne znacznie od siebie odbiegają. Każdy tam będzie ciągnął w swoją stronę, podczas gdy państwa UE łączyły i nadal łączą wspólne wartości" - dodaje.

W Europie jedną z takich wartości są choćby prawa człowieka, które państwa ASEAN wolą zastępować prostą zasadą niewtrącania się w cudze sprawy. I tak na przełomowy szczyt zaproszono Ibrahima Gambariego, podsekretarza ONZ ds. praw człowieka. Miał on wygłosić przemowę na temat Birmy, której władze na przełomie września i października krwawo zdławiły prodemokratyczne protesty. Przemowę odwołano w ostatniej chwili. "To nie jest ukłon w stronę Birmy" - zarzekał się wczoraj sekretarz generalny organizacji Ong Keng Yong. "Nie chcemy odchodzić od głównego tematu" - tłumaczył.

Nie wszyscy podzielali jego zdanie. Niedługo po podpisaniu karty ASEAN prezydent Filipin Gloria Arroyo zagroziła, że jej kraj ratyfikuje dokument dopiero wtedy, kiedy władze Birmy przywrócą demokrację.