Robocza wizyta kanclerz Angeli Merkel w Moskwie w sobotę wydaje się pochopna i zaskakująca. W krytycznym momencie Niemcy i Rosja jednak potrzebują siebie nawzajem. Berlin zdaje sobie sprawę z wpływów Rosjan w Iranie, Moskwa ma nadzieję, że Niemcy wpłyną na Amerykanów - pisze w piątek na stronie internetowej "Tageszeitung", dodając, że Kreml dawno stał się ważnym graczem na Bliskim Wschodzie i - pomimo wszelkich różnic - wspólnie z Turcją na nowo układa stosunki w regionie.
Zdaniem dziennika Putin nigdy nie był strategiem - zawsze uważał, że siła militarna jest decydująca. Jako przykład podaje użycie lotnictwa w Syrii, co pozwoliło wyjść Rosji z międzynarodowej izolacji po aneksji Krymu i wywołaniu wojny na wschodzie Ukrainy.
Rosja wybombardowała sobie ścieżkę do stołów negocjacyjnych - opisuje taktyke Kremla "Tageszeitung". W Syrii Moskwa (...) pokazała państwom Zatoki Perskiej, Stanom Zjednoczonym i UE granice ich władzy, a także spowodowała, że Ankara uznała Asada za władcę - wylicza i stwierdza, że rosyjscy najemnicy - teoretycznie prywatni, ale działający na rzecz interesów Kremla - są też aktywni w Libii, kraju wyjątkowo ważnym dla Niemiec ze względu na przebiegające przez niego szlaki migracyjne.
Przede wszystkim jednak rozmowy z Putinem, w których będzie uczestniczyć także federalny minister spraw zagranicznych Heiko Maas, będą dotyczyć Iranu - przewiduje gazeta.
Jak przypomina, kiedy Stany Zjednoczone wycofały się z porozumienia nuklearnego z Iranem, to Berlin, Paryż, Londyn i Moskwa nadal go przestrzegały. Również teraz zatem Merkel ma nadzieję, że Putin skłoni Teheran do deeskalacji. Zwłaszcza że Iran potrafiłby wykorzystać swoją silną pozycję w regionie - konkluduje dziennik.