Wiele wskazuje na to, że jej się uda. Może jednak wygrać inną nie mniej ważną sprawę - doprowadzić do tego, by w 2009 r. Organizacją rządził sprzymierzony z nią, autorytarny Kazachstan.

Kontekst rozmów jest jasny - za dwa dni wybory parlamentarne w Rosji, a Kreml zaciska polityczną śrubę w ekspresowym tempie. Dwa tygodnie temu Rosja nie zgodziła się na przyjazd obserwatorów OBWE. W ubiegłym tygodniu brutalnie rozpędziła manifestacje oponentów Władimira Putina i aresztowała jednego z ich liderów Garriego Kasparowa. Pojutrze Rosjanie wybiorą parlament radykalnie zdominowany przez ludzi Kremla.

Reklama

Ostateczny test reakcji, na jaką zdobędą się Stany Zjednoczone i Unia Europejska wobec niebezpiecznej ewolucji w Rosji, nadchodzi teraz. Kreml wystąpił w Madrycie o przejęcie przewodnictwa w OBWE w 2009 r. przez Kazachstan. Nie ma wątpliwości: to byłby koniec wszelkich pozorów, że organizacja powołana do promowania demokracji i praw człowieka ma jeszcze jakąkolwiek funkcje do spełnienia. I sygnał, że Zachód uznał, iż na terenie postsowieckim demokratyczne standardy nie obowiązują. Trudno o lepszy prezent dla Putina w przededniu kluczowej elekcji.

Co gorsza, Rosja wyjdzie najprawdopodobniej z tej próby zwycięsko. Dla Zachodu Kazachstan to sojusznik w wojnie z terroryzmem oraz posiadacz alternatywnych złóż ropy i gazu. Nikt nie zamierza zadzierać ze środkowoazjatyckim krajem, mimo że jego prezydent Nursułtan Nazarbajew jest dożywotnim władcą, a jego partia ma w parlamencie 100 proc. miejsc.

Reklama

"Prezydent Lech Kaczyński już w zeszłym roku w liście do prezydenta Kazachstanu obiecał poparcie Polski w tej sprawie. Nadal się tego trzymamy" - powiedział DZIENNIKOWI Marek Ziółkowski, zastępca dyrektora departamentu polityki bezpieczeństwa MSZ, który wczoraj był w Madrycie. Podobnie zagłosuje większość państw zachodniej Europy. Wiele wskazuje na to, że i Amerykanie zdecydują się na kompromisowe rozwiązanie. Zgodnie z nim Astana przejmie przewodnictwo w OBWE rok później, niż chciała. W zamian zobowiąże się także do złagodzenia represji wobec opozycji.

Postulaty Putina idą jednak jeszcze dalej. Moskwa chce ograniczyć rolę OBWE w nadzorowaniu wyborów i domaga się takiego przekształcenia reguł, aby organizacja nie mogła już krytykować nikogo za łamanie reguł demokracji. Zgodnie z propozycją, którą poparły także Białoruś, Uzbekistan i Kazachstan, warszawskie biuro OBWE zajmujące się monitorowaniem głosowania (ODIHR), mogłoby publikować raporty ze swoich misji tylko za zgodą zainteresowanych państw.

"Jeśli ta propozycja przejdzie, wywiązanie się z naszych zadań będzie niezwykle trudne, o ile w ogóle możliwe" - mówi DZIENNIKOWI rzeczniczka ODIHR Urdur Gunnarsdottir. Kreml uwziął się na OBWE, bo zdaniem prezydenta Putina ta organizacja ma znaczący udział w doprowadzeniu do wybuchu demokratycznych rewolucji na Ukrainie i w Gruzji. To jej raporty podważyły w obu krajach uczciwość wyborów w 2003 i 2004 r.

Reklama

Tu jednak Putin może przegrać. Próbom zmiany reguł sprzeciwia się Ameryka, która chce, żeby wszystko pozostało jak do tej pory. "Stany Zjednoczone odrzucą wszelkie próby osłabienia misji OBWE" - ostrzegł przed madryckim spotkaniem zastępca sekretarza stanu Nicholas Burns. Amerykańscy dyplomaci zapowiedzieli nawet, że będą starali się niedopuścić do podjęcia w czasie szczytu rozmów nad rosyjską propozycją. Podobnie sprawę ODIHR widzi polska dyplomacja. "Nie zgodzimy się na proponowane przez Kreml zmiany" - zapewnia Ziółkowski.

Zdaniem analityków gra Kremla jest dość przejrzysta: współpraca z Zachodem na arenie międzynarodowej w zamian za niewtrącanie się Europy i Ameryki w wewnętrzne sprawy Rosji i jej sojuszników. Moskwa ma parę asów w kieszeni i po kolei będzie je wyjmować. Kreml zagroził, że już na początku grudnia wypowie Traktat o Ograniczeniu Sił Konwencjonalnych w Europie, co może oznaczać przesunięcie znaczących wojsk w kierunku granic z Polską i innych państw NATO.

Rosjanie nie zgadzają się też na uznanie niepodległości Kosowa, czego domaga się od Moskwy zarówno Ameryka, jak i część krajów Unii Europejskiej. Zachód nakłania też Rosję do współpracy przy powstrzymaniu atomowych ambicji Iranu. Bez poparcia Kremla to niezwykle trudne zadanie.

Z Waszyngtonu i Brukseli na razie napływają sprzeczne sygnały. Po ubiegłotygodniowym pałowaniu opozycji Zachód skrytykował Putina w niespotykany dotychczas sposób. Była to jednak jedyna cena, jaką zapłacił gospodarz Kremla. Czy teraz Europa i Ameryka przyjmą jego warunki? Odpowiedź może być znana już dziś.