Władimir Putin, któremu pozostało zaledwie kilka miesięcy na stanowisku głowy państwa, spieszy się, by przed odejściem z Kremla przypieczętować kluczowe dla Moskwy kontrakty zapewniające jej koncernom nowe szlaki do europejskich rynków. Rozpoczęta wczoraj pompatyczna wizyta w Bułgarii ma ocalić jeden z najważniejszych - kluczowy gazociąg Południowy Potok.

Reklama

Pośpiech Moskwy jest zrozumiały - South Stream to konkurencja dla mającego powstać europejskiego gazociągu Nabucco, którym błękitne paliwo miałoby płynąć z Azji Środkowej przez Turcję i Bułgarię do Europy, omijając Rosję. "Putinowi zostało przysłowiowe 5 minut na jeszcze jedno mocne uderzenie" - mówi DZIENNIKOWI Michaił Krutichin, rosyjski ekspert ds. energetycznych. "Ale i tak ma szansę tylko na wstępną deklarację" - dodaje.

Od początku widać, że Moskwa stara się pozyskać bułgarskiego partnera wszelkimi metodami. Putin zabrał ze sobą swojego następcę Dmitrija Miedwiediewa, człowieka Gazpromu, którego bułgarska prasa określiła jako "ciężką artylerię w energetyce".

Wiadomo, że rozmowy będą niezwykle trudne. Bułgarzy nie zgadzają się na oddanie Moskwie kontrolnego pakietu w projektowanym gazociągu. "Wygląda na to, że Rosjanie chcą też ograniczyć do minimum opłaty za tranzyt. To się nam w ogóle nie opłaca" - mówi DZIENNIKOWI politolog Ognian Minczew. "Nie powinniśmy jeszcze bardziej zwiększać naszej zależności od Rosji" - alarmuje.

Reklama

Już dzisiaj Rosjanie dostarczają większość ropy i gazu zużywanych przez Bułgarów, a właścicielem jedynej rafinerii naftowej w Burgas jest rosyjski Łukoil. Także w dziedzinie energii elektrycznej Bułgaria jest prawie całkowicie zależna od Moskwy. Na dodatek jedno z porozumień, które podpisują Rosjanie, dotyczy elektrowni atomowej. Za blisko 4 mld euro rosyjski Atomstrojeksport zbuduje ją w mieście Belene nad Dunajem.

W Sofii zostanie także podpisana umowa o utworzeniu rosyjsko-bułgarsko-greckiej spółki, która wybuduje rurociąg Burgas - Aleksandrupolis. Omijając cieśninę Bosfor do Europy popłynie nim kontrolowana przez Rosję środkowoazjatycka ropa. Poczynania Putina niepokoją UE, ale mają też wielu wrogów w Bułgarii.

"Nasz kraj przekształca się w rosyjskiego <konia trojańskiego w UE>" - przestrzega prawicowa partia Demokraci na rzecz Silnej Bułgarii, która obkleiła miasto plakatami z napisem "Putin do domu" i zapowiedziała protesty. Na dzisiaj swoje akcje zaplanowali także ekolodzy i Stowarzyszenie Wolnego Słowa im. Anny Politkowskiej.

"Paradoksalnie Putin może mieć spore problemy w kraju, który - wydawałoby się - jest przychylny Rosjanom" - mówi Krutichin.