Białoruskie władze szykują się na scenariusz, w którym kraj za represje wymierzone w przeciwników Alaksandra Łukaszenki zostaje objęty sankcjami ekonomicznymi. O ich nałożenie apeluje część opozycji. Punktowe elementy gospodarcze mają się znaleźć w opracowywanym właśnie przez Unię Europejską trzecim pakiecie sankcji.
Opozycyjna „Nasza Niwa” ujawniła w niedzielę, że Narodowy Bank Republiki Białorusi (NBRB) zwrócił się do miejscowych instytucji finansowych z prośbą o podłączenie się do systemu SPFS, będącego rosyjskim odpowiednikiem międzynarodowego systemu SWIFT. Choć odłączenie Białorusi od SWIFT jest mało prawdopodobne, na czarną listę mogą trafić niektóre państwowe banki. Dostęp do SPFS może częściowo ograniczyć straty z tym związane, choć Rosjanie nie oferują wszystkich funkcji dostępnych w SWIFT. Białoruś aktywnie promuje też lokalne karty płatnicze Biełkart, mające stanowić konkurencję wobec MasterCarda i Visy.
SWIFT to zarejestrowane w Belgii stowarzyszenie pośredniczące w transakcjach finansowych i wymianie informacji między bankami, domami maklerskimi, brokerami i innymi instytucjami finansowymi. W oparciu o ten standard przebiega większa część światowych płatności. Równoległe przyjęcie standardu SPFS sprawi, że białoruska instytucja ukarana odłączeniem od SWIFT wciąż będzie mogła realizować niektóre płatności poprzez rosyjskie banki. NBRB poinformował dziennikarzy „Naszej Niwy”, że z usług SPFS korzysta już siedem banków, a kolejne pięć znajduje się na ostatnim etapie podłączania. W sumie w kraju działają 24 banki.
Wśród siódemki prymusów trzy to instytucje z pierwszej dziesiątki, jeśli chodzi o wysokość aktywów netto: Biełgazprombank, BiełWEB i WTB Biełaruś. Na czele tego pierwszego przez 20 lat stał Wiktar Babaryka, uwięziony niedoszły rywal Łukaszenki w sierpniowych wyborach prezydenckich. Obecnie Biełgazprombank jest zarządzany przez państwowych kuratorów. Według portalu Tut.by wśród siedmiu instytucji, które już mogą realizować przelewy za pomocą SPFS, jest też należący do polskiego Getinu Idea Bank Belarus (Getin Holding zamierza go wkrótce sprzedać).
Obecnie trwają prace nad trzecim pakietem unijnych sankcji na białoruskie władze. Dwa pierwsze zawierały przede wszystkim kary osobiste, dotyczące zakazu wjazdu na teren UE i zamrożenia aktywów osobom odpowiedzialnym za represje i sfałszowanie sierpniowych wyborów. Według Tut.by w nowym pakiecie ma się znaleźć także 20 biznesmenów i ok. 400 firm zbliżonych do władz. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, lista zostanie zatwierdzona w przyszły poniedziałek. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell mówił 19 listopada, że trzeci pakiet będzie wymierzony także w „instytucje, przedsiębiorców i firmy” finansujące administrację Łukaszenki.
Oczekiwania Zachodu pokrywają się z żądaniami opozycji. Chodzi o uwolnienie więźniów politycznych, rozpoczęcie realnego dialogu z opozycją i powtórzenie wyborów prezydenckich. Władze uwolniły na razie znikomą część spośród niemal tysiąca osób, którym postawiono zarzuty karne. Wśród nich znalazł się politolog z amerykańskim paszportem Wital Szklarau, o którego uwolnienie zabiegał osobiście sekretarz stanu USA Mike Pompeo. Wczoraj z kolei pojawiły się spekulacje, że do aresztu domowego wkrótce może zostać przeniesiony Wiktar Babaryka. Jego adwokaci tego nie potwierdzają.
– Trzeci pakiet będzie się składał z części jawnej i niepublicznej. Część nazwisk i nazw nie zostanie od razu opublikowana, żeby ci ludzie i firmy nie zdołali od razu przenieść swoich aktywów ani obejść sankcji, tak jak to było po 2010 r. Tamtych błędów nie należy powtarzać – zapowiadał w rozmowie z dziennikarzami Tut.by Franak Wiaczorka, jeden z najważniejszych doradców liderki opozycji Swiatłany Cichanouskiej do spraw relacji zagranicznych. Nasz rozmówca z otoczenia Cichanouskiej mówi z kolei, że w rozmowach pojawiał się również temat SWIFT. Tego typu restrykcje nie zostaną wprowadzone już teraz, co potwierdził nam jeden z polskich dyplomatów.
Restrykcje w postaci pozbawienia dostępu do SWIFT byłyby raczej punktowe niż sektorowe. W 2012 r. w ramach sankcji na Iran od systemu odłączono 14 z 30 tamtejszych banków. W 2014 r. rozważano podobny krok wobec Rosji za atak na Ukrainę. I choć ostatecznie do tego nie doszło, Moskwa rozpoczęła prace nad SPFS, uruchomionym rok później. „Jeśli UE i USA podejmą taką decyzję wobec Białorusi, dostęp do SWIFT stracą tylko niektóre instytucje, np. państwowe banki o znaczeniu systemowym. To byłoby bolesne uderzenie, bo to one obsługują większość przedsiębiorstw państwowych, w tym największych eksporterów” – pisze na łamach „Office Life” ekonomista Leanid Frydkin.
Nie można się natomiast spodziewać sankcji sektorowych, obejmujących embargo na handel produktami ropopochodnymi czy odłączenie wszystkich krajowych instytucji od systemu SWIFT na wzór Korei Północnej. Nie ma co do tego zgody ani wśród krajów Zachodu, ani dużej części opozycji. – Nie można uderzyć w reżim wszystkimi dostępnymi środkami od razu, ponieważ zamknęlibyśmy drogę do dalszego zaostrzania sankcji, gdyby jeszcze bardziej wzmożono prześladowania – przekonuje DGP zachodnie źródło dyplomatyczne.
Wśród opozycjonistów jastrzębiem jest były minister kultury Pawieł Łatuszka. Jego oponenci postulują stopniowanie restrykcji. – Najpierw trzeba wykorzystać mechanizmy punktowe, zwłaszcza że na reżim może podziałać sama groźba sankcji sektorowych – mówi jeden z nich. Władze w Mińsku grożą negatywnymi skutkami takich decyzji. – Nawoływania do wprowadzenia sankcji gospodarczych to nie tylko głupota, ale i wielkie zagrożenie dla państwowości Białorusi jako takiej – przekonywał szef MSZ Uładzimir Makiej.
Punktowe ograniczenia mają się znaleźć w opracowywanym właśnie przez UE trzecim pakiecie sankcji