Komisje wyborcze w całych Stanach, gdzie obywatele, aby wziąć udział w głosowaniu, muszą specjalnie się zarejestrować, wpisują na listy tysiące nowych chętnych. Np. w Maryland zarejestrowało się już o 13 proc. więcej, a w stolicy stanu - Baltimore nawet o 20 proc. więcej wyborców niż w 2004 r. Podobnie jest w całej Ameryce.

Reklama

Przewidywania niezwykle wysokiej frekwencji potwierdza także liczba osób, które oddały swój głos wcześniej osobiście lub listownie. W Georgii zdążyło już zagłosować 800 tys. z 6 mln uprawnionych - znacznie więcej niż cztery lata temu, a do dnia wyborów został jeszcze ponad tydzień.

Zainteresowanie jest tak ogromne, że przed wieloma punktami ustawiają się tasiemcowe kolejki. W Miami Gardens na Florydzie ludzie zaczynają się zbierać się pod punktami o 5.30 rano, na półtorej godziny przed otwarciem.

"Wielkie emocje towarzyszące kampanii, gigantyczne zainteresowanie wcześniejszym głosowaniem, duża frekwencja w prawyborach i wyjątkowa liczba małych datków wyborczych pozwalają mieć nadzieję na bezprecedensową frekwencję" - mówi DZIENNIKOWI Michael McDonald, ekspert z Brooking Instution. "To będą przełomowe wybory w historii współczesnej Ameryki: rysuje się szansa na pobicie nie tylko rekordu z 1960 r., ale nawet z 1908 r., gdy frekwencja wyniosła 66 proc." - przewiduje.

Zazwyczaj do urn fatyguje się około połowy obywateli, jednak w tym roku zażarta walka w prawyborach między Hillary Clinton i Barackiem Obamą sprawiła, że wielu ludzi, którzy nigdy wcześniej nie głosowali, zainteresowało się polityką. Na dodatek oba sztaby podjęły wielką akcję politycznego aktywizowania obywateli, dzięki czemu udział w wyborach deklaruje znacznie więcej najmłodszych i czarnych wyborców niż w poprzednich latach.

Niestety zainteresowaniu mogą nie sprostać komisje wyborcze. Raport ośrodka analitycznego Pew Center pod znaczącym tytułem "Wybory 2008: Co by było, gdybyśmy wszyscy poszli do urn" ostrzega przed zalewem wyborców, niewystarczającą liczbą urzędników i chaosem, przy którym zamieszanie przy wyborach na Florydzie w 2000 r. będzie drobnostką.