Biden mówił w szczególności, że rywale Ameryki - Chiny i Rosja - życzyliby sobie, "by Ameryka w nieskończoność pompowała miliardy dolarów" w Afganistan. Z kolei Parlament Europejski wyraził obawę przed wzmocnieniem wpływu Rosji i Chin w tym kraju.
Rosja kozłem ofiarnym?
Gruszko skomentował te oceny uwagą "Chcieli jak najlepiej, a wyszło jak zawsze" i oświadczył, że "o wiele łatwiej jest wrócić do źródeł - ogłosić, że zagrożeniem jest Rosja".
W rozmowie z agencją RIA Nowosti wiceszef MSZ ironizował także, że "trzeba by zamknąć rozdział i iść naprzód, ale Chiny wciąż niepokoją". Ocenił, że w agendzie USA i krajów europejskich "wojna stała się niepopularna - niby że Afgańczycy nie chcą żyć w zgodzie".
- Jugosławia, Libia, teraz Afganistan. Czy oczekiwania mogły być inne? Bilion dolarów zmarnowanych - mówił Gruszko.
Upadek zagranicznej polityki USA?
Oznajmił także, że obecne wydarzenia w Afganistanie to rezultat polityki Stanów Zjednoczonych. Rosja - przekonywał - proponowała wcześniej NATO stworzenie modelu współpracy w sprawie Afganistanu na wypadek ewakuacji w sytuacjach kryzysowych, ale Sojusz Północnoatlantycki nie wyraził zainteresowania.
Wystąpienie Bidena skomentował też we wtorek szef komisji spraw zagranicznych w Dumie Państwowej (niższej izbie parlamentu Rosji) Leonid Słucki. - To szczyt amerykańskiego egoizmu i przerzucania odpowiedzialności - oznajmił parlamentarzysta.
Przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin powiedział, że "20-letnia obecność wojsk amerykańskich w Afganistanie zakończyła się tragedią i katastrofą humanitarną". - Dziś staliśmy się świadkami krachu amerykańskiej polityki zagranicznej - dodał.
Sytuacja ta nie może Rosji nie niepokoić, bo Afganistan "graniczy ze strategicznymi sojusznikami" Moskwy, a granice samej Rosji "znajdują się znacznie bliżej" Afganistanu niż granice Stanów Zjednoczonych - podkreślił Wołodin.