Poprzedni oficjalny bilans mówił o sześciu zabitych i 53 rannych.

Na krótko przed wystąpieniem Oktaya na temat wybuchu wypowiedział się prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan.

Reklama

"Sprawcy ataku zostaną ukarani"

Reklama

Wysiłki mające na celu pokonanie Turcji i narodu tureckiego poprzez terroryzm zakończą się dziś niepowodzeniem, tak było wczoraj i tak będzie jutro – powiedział. Nasi obywatele mogą być pewni, że sprawcy ataku zostaną ukarani tak, jak na to zasługują – zadeklarował na konferencji prasowej, dodając, że według wstępnych informacji „kobieta odegrała rolę” w zdarzeniu.

Błędem byłoby twierdzić, że jest to niewątpliwie atak terrorystyczny, ale wstępne ustalenia i wstępne dane wywiadowcze mojego gubernatora są takie, że pachnie to terroryzmem – mówił Erdogan.

Na materiale wideo, który zdobyła agencja Reutera, widać moment wybuchu, który nastąpił o godz. 16.13 (14:13 w Polsce), ludzi odrzucanych w powietrze siłą eksplozji, a następnie kilka osób leżących na ziemi, podczas gdy inne uciekają z miejsca zdarzenia. Na nagraniu widać też ludzi niosących pomoc ofiarom, a później śledczych w białych strojach zbierających materiały z miejsca eksplozji.

Karetki przyjeżdżające na miejsce wybuchu parkowały m.in. w alei Istiklal, którą policja szybko odgrodziła. Jak zwykle w weekend ulica ta była zatłoczona, przebywali tam kupujący, turyści i całe rodziny. Turecki Czerwony Półksiężyc powiedział, że w pobliskich szpitalach trwa akcja oddawania krwi na rzecz ofiar.

Reklama

Kiedy usłyszałem eksplozję, byłem przerażony, ludzie zamarli, patrząc na siebie nawzajem. Potem zaczęli uciekać. Co innego można było zrobić? – powiedział Reuterowi naoczny świadek, Mehmet Akus, pracownik restauracji na Istiklal.

Potępienie niedzielnego ataku i kondolencje dla rodzin ofiar napływają z wielu krajów, m.in. z Grecji, Egiptu, Ukrainy, Azerbejdżanu i Pakistanu oraz od przewodniczącego Rady Europejskiej Charles'a Michela.

W grudniu 2016 roku w Stambule doszło do podwójnego zamachu bombowego przed stadionem piłkarskim; zginęło wówczas 38 osób, a 155 zostało rannych. Do ataku przyznali się bojownicy separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) - przypomniał Reuters.