Punktem wyjścia do porównania sytuacji na Ukrainie z wojną koreańską jest fakt, że wojna ta nigdy się formalnie nie skończyła, a zawieszenie broni doprowadziło do przerwania walk bez podpisania traktatu pokojowego. Wojna koreańska skończyła się de facto zamrożeniem konfliktu - wyjaśnia publicysta.
Rachman pisze, że buduje nadzieję na podobne zakończenie walk na Ukrainie na trzech konstatacjach. Po pierwsze ani Ukraina ani Rosja nie są w stanie wywalczyć całkowitego zwycięstwa. Po drugie stanowiska tych krajów dzieli zbyt wiele, by można było liczyć na porozumienie pokojowe. Po trzecie oba te państwa ponoszą tak bolesne straty, że idea zawieszenia broni może im się wydać atrakcyjna.
Wprawdzie prezydent Rosji Władimir Putin nadal mówi o zwycięstwie i porównuje się do cara Piotra I, który wygrał III wojnę północną ze Szwecją po 21 latach walk, ale prawda jest taka, że Rosja już poniosła klęskę na Ukrainie - pisze komentator "FT".
Jednak jest mało prawdopodobne, by Putin zdecydował się na zakończenie wojny bez istotnych zdobyczy politycznych lub terytorialnych, które pozwoliłyby mu ogłosić zwycięstwo.
Ukraina ma zaś wszelkie moralne, polityczne i egzystencjalne powody, aby kontynuować walkę. Ponadto, po okrucieństwach, jakich dopuścili się Rosjanie, idea jakiejkolwiek "normalnej" relacji z niezreformowaną Rosją jest dla Ukraińców nie do pomyślenia. Istnieje też całkiem realne ryzyko, że Kreml wykorzysta zawieszenie broni do przegrupowania wojsk przed kolejnym atakiem - zastrzega Rachman.
Jednak Ukraińcy również ponoszą dramatyczne straty, zima sprawi, że z kraju ruszy kolejna fala uchodźców, a długotrwały konflikt, ciągnący się latami, sprawić może, że nigdy nie wrócą oni do kraju, co oznacza wielkie straty dla ich rodzin i społeczeństwa - zwraca uwagę autor.
Tak więc również Ukraińcy mają pewne powody, by rozważyć zamrożenie konfliktu. Najpoważniejszą przeszkodą do rozważania takiego rozwiązania jest absolutny brak zaufania do Rosjan. Ważne jest jednak to, że zachodni sojusznicy Kijowa również stracili do nich zaufanie, co oznacza, że Ukraina nie zostałaby zostawiona sama i bez gwarancji militarnej pomocy po zawarciu rozejmu - ocenia komentator.
Kijów może też liczyć na zagraniczną pomoc w odbudowie kraju po wojnie, podczas gdy Moskwa musi się liczyć z międzynarodową izolacją i pogłębiającą się biedą. A gdy świadomość tego zakorzeni się w umysłach Rosjan "może się nareszcie rozpocząć długo oczekiwana polityczna przebudowa Rosji" - pisze na zakończenie Rachman.