Zełenski został przyjęty przez Bidena w Białym Domu"z największą serdecznością" - zauważa portal tygodnika "Spiegel". Dodaje, że wizyta ukraińskiego prezydenta w Waszyngtonie była "podróżą człowieka, który chciał po prostu podziękować i poprosić o większe wsparcie".
Wyjazd do stolicy USA jest pierwszą podróżą zagraniczną Zełenskiego od czasu ataku Rosji na jego kraj 24 lutego. "To, że ta podróż nie odbyła do Brukseli, Paryża czy Berlina, które są znacznie bliżej, jest dla nas, Europejczyków, trochę krępujące - ale z punktu widzenia Zełenskiego jest to więcej niż zrozumiałe. Bo bez masowego wsparcia USA nie byłoby dziś na Ukrainie rządu Zełenskiego. Cały kraj byłby prawdopodobnie okupowanym terytorium rosyjskim" - pisze "Spiegel".
Stany Zjednoczone zdecydowanie najbardziej wspierają Ukrainę - dodaje tygodnik. Przypomina, że do tej pory Waszyngton przekazał Ukrainie około 50 miliardów euro, głównie w formie dostaw broni, a kolejne miliardy zostaną przekazane, gdy zgodzi się na to Kongres. "To jeden z powodów, dla których Zełenski pojechał teraz do Waszyngtonu" - zaznacza gazeta.
"Dla porównania: od początku wojny Niemcy udzieliły pomocy o wartości dobrych 5 miliardów euro - wliczając w to wszystkie dostawy broni i inne świadczenia rzeczowe. Odpowiada to zaledwie trzem procentom uzgodnionego jesienią pakietu pomocowego, który ma złagodzić skutki wojny dla Niemiec" - podkreśla "Spiegel".
"W każdym razie nie należy się spodziewać w najbliższym czasie, że Zełenski wręczy kanclerzowi Scholzowi medal od ukraińskiego żołnierza, który chciał podziękować wspierającemu (Ukrainę) przywódcy, tak jak to zrobił wczoraj w przypadku Joe Bidena" - ocenia tygodnik.
Z Berlina Berenika Lemańczyk