"Mamy poważne powody, by twierdzić, że pozbawione głowy, rąk i stóp ciało przechowywane przez nas od osiemdziesięciu lat to w rzeczywistości doczesne szczątki Róży Luksemburg" - powiedział w rozmowie z tygodnikiem "Der Spiegel" szef oddziału medycyny sądowej w Charite Michael Tsokos. Hamburski magazyn opublikował te rewelacje wczoraj na swojej stronie internetowej.

Reklama

Zdaniem Michaela Tsokosa zgadza się właściwie wszystko. Przechowywane w Charite ciało należało do kobiety w wieku pomiędzy 40. a 50. rokiem życia z wyraźnymi zmianami w dolnych kończynach. Na dodatek zostało one wyłowione z berlińskiego kanału Landwehr. Wszystkie te szczegóły odpowiadają dostępnej wiedzy na temat stanu zdrowia i okoliczności śmierci Róży Luksemburg, która w dzieciństwie cierpiała na chorobę biodra i przez całe życie wyraźnie kulała. Została zamordowana przez prawicowych bojówkarzy 15 stycznia 1919 roku, a jej ciało wrzucono do tego samego kanału. "Podobieństwa są uderzające. Zaskakujące, że nikt dotąd na to nie wpadł" - podsumowuje Tsokos.

Oznacza to jednak, że w grobowcu na berlińskim cmentarzu Friedrichsfelde, obok drugiego ze współzałożycieli Komunistycznej Partii Niemiec (KPD) Karla Liebknechta, złożono zwłoki przypadkowej osoby. Według Tsokosa, który miał okazję oglądać protokoły obdukcyjne ciała złożonego na Friedrichsfelde, ciało pochowane w tamtejszym grobowcu w istotnych punktach różni się od cech anatomicznych ikony rewolucji komunistycznej. Dotyczy to m.in. braku uszkodzeń biodra oraz braku różnicy w długości nóg - które powinny być doskonale widoczne na szczątkach Róży Luksemburg. Co więcej, pochowane obok Liebknechta ciało nie nosiło żadnych widocznych śladów przemocy: ani ciosów twardym przedmiotem, ani postrzałów.

Tymczasem 15 stycznia 1919 roku, tuż po powstaniu robotniczym w jednej z dzielnic Berlina, Róża Luksemburg - wraz z Liebknechtem oraz jeszcze jednym z liderów partii – została aresztowana i przekazana siepaczom prawicowych bojówek Freikorpsu, którzy pobili, a następnie strzałem w głowę zamordowali przywódczynię KPD. Wkrótce podobny los spotkał Liebknechta. Ciało, do niedawna uważane za zwłoki rewolucjonistki, wyłowiono z berlińskiego Kanału Piechoty dopiero pół roku później. "To zdumiewające, że dotychczas nikt nie zwrócił uwagi na te nieścisłości" - twierdzi niemiecki historyk Joern Schuetrumpf. Przez następne dziewięćdziesiąt lat grobowiec dwojga przywódców niemieckich komunistów był celem pielgrzymek niemieckiej skrajnej lewicy.

Reklama