Zamieszki zaczęły się w okolicach gmachu gruzińskiego parlamentu - w miejscu gdzie opozycja protestuje niemal nieustannie już od kilku tygodni. W bezładnej bijatyce, która wybuchła w czwartek wieczorem i przeciągnęła się na całą noc, rannych zostało około dwudziestu osób, w tym również policjanci.

Reklama

>>>W Gruzji wrze, a prezydent na meczu

Według rzecznika rządu w Tbilisi winę za eskalację przemocy ponoszą przede wszystkim agresywni i szukający konfrontacji demonstranci: m.in. jeden z nich miał nawet ugodzić nożem ochraniającego budynek policjanta, co stało się bezpośrednią przyczyną starć.

Opozycjoniści twierdzą jednak, że przebieg wydarzeń był zupełnie inny. Zgodnie z ich wersją, zamieszki wszczęła około dwudziestoosobowa grupa prowokatorów, najprawdopodobniej policjantów przebranych w cywilne ubrania, którzy rzucili się na tłum i za pomocą pałek próbowali "wybić demonstrantom z głowy wszelkie wywrotowe pomysły".

Reklama

>>>Saakaszwili podzieli się władzą?

Opozycjoniści zapowiadają, że nie dadzą się zastraszyć. "Nasza akcja będzie trwała aż do zwycięstwa. Saakaszwili na razie udaje, że nas nie dostrzega, ale popatrzcie tylko na niego:chudnie w oczach. Wie, że jego dni są policzone" - mówi nam Mariana Maisuradze z opozycyjnej Partii Nowej Prawicy.

>>>Gruzja na krawędzi rewolucji

Reklama

Nieco wcześniej, w czwartek wieczorem, przeciwnicy Saakaszwilego zyskali poparcie ze strony gruzińskiego kościoła prawosławnego. Ten kryzys polityczny można rozwiązać tylko poprzez rozpisanie przedterminowych wyborów - powiedział zwierzchnik gruzińskich wiernych patriarcha Ilia II. Z kolei przebywający w na finale Ligi Mistrzów w Rzymie Saakaszwili określił trwające w kraju protesty jako "normalną część demokratycznej gry, gdzie nie wszyscy muszą mieć te same poglądy". Jego zdaniem od wielu miesięcy "gruzińska policja zachowuje się doskonale".

Fala demonstracji krytyków Saakaszwilego trwa już ponad dwóch miesięcy. Choć olbrzymia większość opozycji popiera prozachodni kurs, jaki obrał Saakaszwili po dojściu do władzy, to jednocześnie krytykuje jego dyktatorski styl sprawowania władzy oraz nieodpowiedzialne doprowadzenie do wybuchu wojny z Rosją w sierpniu ubiegłego roku. Według nich Saakaszwili odpowiada też za skalę porażki, jaką Tbilisi poniosło w konfrontacji z rosyjską armią.