Media w Niderlandach z uwagą śledzą sytuację na wschodniej granicy Polski, szczególnie po przybyciu na terytorium Białorusi najemników rosyjskiej Grupy Wagnera. Cytują ostrzeżenia premiera Mateusza Morawieckiego przed ich obecnością w pobliżu przesmyku suwalskiego, wąskiego połączenia lądowego między Polską a Litwą, uważanego za najbardziej wrażliwy punkt na terytorium NATO.

Reklama

Polityczna rozgrywka między NATO a Rosją

Symbolika jest o wiele ważniejsza niż militarne znaczenie liczby wagnerowców na Białorusi – powiedział portalowi NOS generał De Kruif. Zaznaczył, że celem Rosji jest m.in. "wywołanie zamieszanie u przeciwnika".

Reklama
Reklama

Były głównodowodzący holenderskiej armii twierdzi, że rola militarna nie ma tutaj żadnego znaczenia i całą sytuację trzeba rozpatrywać w kategoriach rozgrywki na politycznej szachownicy między NATO a Rosją.

Grupa Wagnera nie zagraża Polsce ani Ukrainie?

Według amerykańskiego think tanku Instytut Studiów nad Wojną (ISW) najemnicy Jewgienija Prigożyna nie stanowią zagrożenia militarnego ani dla Ukrainy, ani dla Polski. "Nic nie wskazuje na to, by bojownicy Wagnera na Białorusi mieli ciężką broń do poważnej ofensywy przeciwko Ukrainie lub Polsce" – podkreśla ISW.

Zdaniem niemieckiego profesora Andreasa Heinemann-Gruedera z Międzynarodowego Centrum Badań nad Konfliktami w Bonn, obecność rosyjskich najemników to forma prowokacji oraz testowanie Polski i NATO. Rosja może chcieć sprawdzić, jak zareaguje Polska, jeśli wagnerowcy przekroczą granicę – powiedział NOS naukowiec.

W przeszłości Rosja robiła to samolotami, naruszając przestrzeń powietrzną NATO, spodziewam się, że żołnierze Grupy Wagnera mogą to zrobić na lądzie – dodał Heinemann-Grueder.

Wzmocnienie polskiej granicy z Białorusią

Jak zauważa NOS, sąsiadujące z Białorusią Łotwa, Litwa i Polska traktują sytuację bardzo poważnie. "Polska wzmocniła granicę, wysyłając w region przygraniczny około tysiąca dodatkowych żołnierzy" – napisał portal.

Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek