W środę wieczorem światowe media obiegła informacja o katastrofie prywatnego samolotu w obwodzie twerskim na zachodzie Rosji, w którym - według wstępnych ustaleń - miał zginąć szef najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn. Informacja ta została później potwierdzona przez rosyjskie władze lotnicze. Uważam, że to nie jest wypadek tylko celowe usunięcie Prigożyna z tego świata. Pytanie, czy ten akt został wykonany za wiedzą i zgodą Putina czy bez jego wiedzy. Bo taka możliwość też istnieje - powiedział w rozmowie z dziennik.pl płk Maciej Matysiak.

Reklama

Płk Matysiak: Wyraźny sygnał dla otoczenia Putina

Dodał, że jeśli stało się to za zgodą czy też z polecenia Władimira Putina "to jest to jasny i wyraźny sygnał mrożący dla wszystkich, którzy w otoczeniu Putina próbują tą sytuację wykorzystywać dla walki o władzę". Wiadomo, że pucz Prigożyna nie odbył się tylko z jego inicjatywy. Musiał mieć kogoś wsparcie. Zapewne grupy generałów, wojskowych z których jednym jest gen. Surowikin, który też został zdjęty z funkcji szefa obrony (Powietrzno-Kosmicznej Rosji - red.) I teraz nie wiadomo, jaką funkcję pełni - ocenił płk Matysiak.

Reklama
Reklama

Jak podkreślił były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego "to jest sygnał, że zaczynają się czystki w tej grupie".

Putin nie wiedział? Ekspert: Wskazywałbym wtedy na inicjatywę Szojgu i Gierasimowa

Płk Matysiak nie wyklucza jednak, że cała operacja przebiegła bez wiedzy prezydenta Rosji. Natomiast, jeśli ta sytuacja zaistniała bez wiedzy albo bez zgody Putina to oznacza to, że walka o władzę się toczy i może to być ruch wymierzony po części w Putina - stwierdził. W jednej i drugiej sytuacji wskazywałbym wtedy na inicjatywę ministra Szojgu i szefa sztabu Gierasimowa, bo Prigożyn był z nimi w konflikcie. Tu była walka o wpływy, aczkolwiek nie można wykluczyć też trzeciej (innej ) grupy interesu - zaznaczył płk Matysiak.

Ocenił także sytuację wokół samego prezydenta Rosji Władimira Putina. W jednej i drugiej sytuacji to pokazuje, że wokół Putina toczy się walka o władzę. Nie jest to system spójny i jednolity – coraz bardziej się degeneruje, coraz bardziej musi dbać o siebie, o sprawy wewnętrzne - stwierdził w rozmowie z dziennik.pl.

Płk Matysiak porównał to do "schyłkowego okresu stalinizmu, co do zasad postępowania".

Prigożyn zlikwidowany. Co to oznacza dla Polski?

Odniósł się także do tego jak ta sytuacja może wpłynąć na bezpieczeństwo naszego kraju. Z punktu bezpieczeństwa Polski nie ma żadnej zmiany. Grupa Wagnera sama w sobie nie jest żadnym zagrożeniem dla Polski. Dodał, że "Grupa Wagnera nie jest bytem samodzielnym". To nie jest "państwo w państwie” - wskazał.

Obecnie widzimy doniesienia medialne, że (ponoć) dochodzi do negatywnych reakcji na śmierć Prigożyna członków Grupy Wagnera na terenie Rosji i Białorusi. Uważam, że Grupa Wagnera zostanie spacyfikowana i rozbita. Część zostanie poddana kontroli i tyle. Aktywa zostaną przejęte zapewne przez ludzi powiązanych z ministerstwem obrony Rosji - dodał płk Matysiak.

Łukaszenko zagrożony? "On sobie z tym poradzi"

Dopytywany o to, co obecna sytuacja może z kolei oznaczać dla Białorusi, odpowiedział: Dla Łukaszenki to nie ma żadnego znaczenia. On sobie z tym poradzi - jest zabezpieczony przez Rosjan. Zaznaczył także, że Wagnerowców na Białorusi jest ok. 5 tysięcy osób. Oni nie są zainteresowani działaniem na Białorusi przeciwko Łukaszence - podsumował.