Delhi jest już prawie przygotowane na weekendowy szczyt G20, od kilku dni przystrajane i czyszczone są ulice, a slumsy wyburzane przez buldożery. Wszystko po to, by najważniejsi światowi przywódcy, na czele z prezydentem USA Joe Bidenem, zjeżdżając do stolicy Indii, mieli pewność, że odwiedzają wielkie wschodzące mocarstwo.
To ma być pokaz dynamicznie rozwijającego się państwa, o czym ma świadczyć również ubiegłotygodniowe udane lądowanie indyjskiego łazika na Księżycu. W dyplomacji Indie chciałyby odgrywać rolę wpływowego rzecznika globalnego Południa, który rzuca wyzwanie kolonialnej przeszłości.