Kirby odpowiedział w ten sposób podczas briefingu w Foreign Press Center w Waszyngtonie na pytanie PAP o skalę problemów Rosji dotyczących zasobów uzbrojenia w świetle prób pozyskania broni od reżimu w Pjongjangu.

Nie mamy bardzo konkretnych danych dotyczących tego, jak dużo mu zostało. Ale wiemy, że zużywa artylerię w coraz większym tempie, próbując odeprzeć ukraińską kontrofensywę (...) Więc zwraca się do innych krajów, bo jego własny przemysł obronny nie nadąża za popytem i wykorzystaniem amunicji - nie tylko pociskami artyleryjskimi, ale też pociskami precyzyjnymi, rakietami. I wiemy, że jedną z przyczyn jego problemów są kontrole eksportu i sankcje, jakie nałożyły Stany Zjednoczone i nasi sojusznicy - powiedział rzecznik.

Reklama

To mówi całe tomy o tym, jak zdesperowany jest Putin, by podtrzymać działanie swojej machiny wojennej; o tym, pod jak wielką jest presją i o tym, że - mimo że może nigdy tego nie przyznać - jego wojna na Ukrainie jest strategiczną klęską - dodał.

Pytany przez PAP o to, czy wobec kurczących się zapasów USA będą w stanie zaopatrywać Ukrainę "tak długo, jak to konieczne", Kirby odpowiedział twierdząco. Zauważył, że choć obecna kontrofensywa Ukraińców pochłania olbrzymie ilości amunicji, to administracja skupiona jest na zwiększaniu własnej produkcji m.in. by odpowiedzieć na te potrzeby.

Reklama

Przedstawiciel Białego Domu stwierdził, że choć negocjacje między Moskwą i Pjongjangiem są w toku, to układ nie został "skonsumowany" i wobec tego trudno ocenić, jaki może mieć wpływ na sytuację na froncie. Dodał jednak, że dotychczas Pjongjang wysłał najemniczej Grupie Wagnera jedynie niewielką transzę amunicji artyleryjskiej i rakiet. Zasugerował, że jeśli umowa zostanie zawarta, północnokoreański reżim może spodziewać się dalszych sankcji.

USA zaniepokojone zbliżeniem Rosji z Koreą Płn.

Reklama

Kirby przyznał jednocześnie, że USA są zaniepokojone zbliżeniem Rosji, Chin, Korei Północnej i Iranu. Jak stwierdził, choć reżimy te starają się obalić obecny porządek międzynarodowy i ich współdziałanie może mieć negatywne skutki dla wielu regionów, to nie chce nazywać ich "osią zła". Zaznaczył jednocześnie, że państwa te "nie są znane z dobrej współpracy z innymi".

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński