W przypadku zwycięstwa Rosji na Ukrainie zachęci to z kolei Chiny do zajęcia Tajwanu - stwierdził polityk.
Komentując stosunki rosyjsko-chińskie Sikorski ocenił, że po okresie dominacji Kremla, to znów Pekin jest silniejszym partnerem w relacjach dwustronnych. - Rosja potrzebuje Chin w dużo większym stopniu niż Chiny potrzebują Rosji - zaznaczył szef polskiej dyplomacji.
Potwierdzeniem tego są umowy energetyczne, na podstawie których Rosja dostarcza Chinom surowce po dużo niższych cenach, niż sprzedawała na rynek europejski - zauważył Sikorski.
Pokazuje to różnicę pomiędzy interesem Rosji, a interesem jej prezydenta - ocenił. - Zbig Brzeziński mawiał, że Rosja jest albo sojusznikiem Zachodu, albo wasalem Chin - dodał.
Według polskiego ministra nie ma szans na odciągnięcie Rosji od Chin, ponieważ przywódcy obu państw widzą korzyści we współpracy dla przetrwania ich reżimów.
"Zachód wyciągnął rękę do Rosji"
Sikorski przypomniał, że podczas kierowania resortem spraw zagranicznych w latach 2007-2014 próbował znormalizować stosunki z Rosją, która była chętna do dialogu z Unią Europejską. - Putin przyjechał do Gdańska, co było przyznaniem, że to tam rozpoczęła się II wojna światowa i odejściem od stalinowskiej wersji historii - stwierdził minister. Przypomniał również o wizycie Putina w Katyniu oraz o współpracy polskich i rosyjskich historyków.
W jego ocenie po zakończeniu zimnej wojny Zachód wyciągnął rękę do Rosji, zapraszając ją do wielu międzynarodowych instytucji, ale Moskwa zaczęła łamać podstawowe zasady, które w nich obowiązywały. - Nie można mieć normalnych stosunków z państwem, które atakuje swoich sąsiadów - powiedział szef polskiej dyplomacji. Według niego Putin przekroczył punkt, z którego nie ma powrotu.
W debacie prócz Sikorskiego wzięli udział ministrowie spraw zagranicznych Rumunii i Litwy - Luminita-Teodora Odobescu i Gabrielius Landsbergis, a także wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis.
Forum w Davos zakończy się w piątek.