Działacz opozycyjny Renato Reyes określił działania Marcosa jako "poważną zniewagę dla milionów Filipińczyków, dojeżdżających do pracy” w obliczu braku "postępowego i sprzyjającego ludziom" transportu zbiorowego w kraju. Inni komentatorzy podkreślali, że za podróż helikopterem zapłacili podatnicy.

Reklama

Krytyka działań Marcosa

Obszar metropolitarny Manili, stolicy Filipin, jest na ostatnim miejscu w rankingu 387 miast z 55 krajów według firmy, zarządzającej mapami nawigacji TomTom – podał filipiński portal Rappler. Przejechanie 10 kilometrów zajmuje tam średnio ponad 25 minut.

Miejsce, w którym odbywał się koncert, znajduje się około 30 km na północ od Manili. Słuchacze muszą zwykle wyruszyć ze stolicy co najmniej trzy godziny przed rozpoczęciem imprezy, zwłaszcza gdy grają znani artyści. Niektórzy twierdzą, że na koncert, zaczynający się o godz. 19, musieli wyjechać już w południe.

Trudności z dojazdem na koncerty

Użycia śmigłowca broni natomiast szef prezydenckiej ochrony, generał Nelson Morales. W oświadczeniu podkreślił, że sala koncertowa "doświadczyła niespodziewanego napływu 40 tys. osób", co "spowodowało nieprzewidziane komplikacje w ruchu na trasie".

Wśród komentujących sprawę internautów również znaleźli się obrońcy Marcosa. "Czego się spodziewaliście? Że pojedzie trójkołowcem" -napisał jeden z użytkowników sieci X, odnosząc się do popularnych na Filipinach małych pojazdów, używanych jako taksówki.