Antonida Smolida sfotografowała się - jak pisze brytyjski "Daily Mail" - w żółtej kurtce na tle niebieskiego nieba. Komuś "usłużnemu" skojarzyło się to z ukraińską flagą i uznał, jak pisał Mrożek w "Miłości na Krymie", że "nie donieść ciężki grzech", więc zawiadomił władze, że dziennikarka dyskredytuje armię i wspiera Ukrainę, bo zdjęcie przypomina ukraińską flagę.

Reklama

Dziennikarka musiała tłumaczyć się policji

Dziennikarkę wezwała policja i musiała wytłumaczyć się z zarzutów, że "dyskredytuje władze i armię Rosji" oraz "utożsamia się z symbolami wroga". Teraz funkcjonariusze muszą zdecydować, czy sprawę umorzą, czy też skierują do sądu.

Sama Antonida napisała w sieci, że jej kurtka ma trzy lata, a jej samej nie stać na to, by zmieniać garderobę, za każdym razem, gdy opinia publiczna uzna, że pewnych kolorów nosić nie wolno. Ostrzegła też współobywateli, by uważali na siebie, bo "nie można zagwarantować, że ci, którzy was otaczają są normalni".

Burza w mediach społecznościowych

Sprawa wywołała dużą dyskusję w rosyjskich mediach społecznościowych. Zdecydowana większość wpisów wspiera dziennikarkę. "Żółty jest zakazany, tęcza jest zakazana? To tryumf szarzyzny" - głosi jeden z postów. "Następnym krokiem będzie zakazanie słońcu, by świeciło na tle niebieskiego nieba. To przecież symbol wroga" - kpią inni i dodają, że wkrótce rosyjska policja będzie musiała wezwać słońce na przesłuchanie