Rośnie terror w Chinach

Zdaniem Benedicta Rogersa poziom represji w Sinciangu, wymierzonych w Ujgurów, wszedł na nowy poziom. - Obserwujemy dramatyczny los zamykanych w obozach koncentracyjnych. Mówimy tu o życiu nawet ponad miliona ludzi – powiedział brytyjski działacz na rzecz praw człowieka.

Jak opisał w trakcie rozmowy z Common Sense Generation, Ujgurzy pozbawiani są wolności za modlenie się czy stronienie od alkoholu albo wieprzowiny.

Reklama

Chiny prowadzą brutalną kampanię przeciw Ujgurom, którzy mogą trafić do więzienia m.in. za to, że ktoś z nich nie pali papierosów lub zapuścił brodę. Zdaniem chińskich władz może to być przesłanka, że dana osoba wyznaje islam.

Reklama

Sytuacja Ujgurów w Chinach

Mieszkańcy Sinciangu są silnie kontrolowani przez kamery, czujniki GPS, kody QR. Władze zbierają nawet ich próbki DNA. Rząd twierdzi, że w ten sposób walczy z "etnicznymi separatystami", którzy mają być powiązani z międzynarodowym "terroryzmem". Zdaniem Amnesty International takie interpretowane pojęcie terroryzmu pozwala na pozbawienie wolności osób, których często jedynym przewinieniem jest praktykowanie religii lub obrona własnej kultury.

Sinciang nie jest częścią rdzennych Chin. Prowincja znalazła się w granicach Chin pierwszy raz dopiero w XVIII w. Kilkukrotnie próbowała zdobyć niepodległość: ostatni raz w 1944 roku. Przez szereg lat ludzie zamieszkujący ten teren byli poddawani intensywnej kolonizacji przez chińskich Hunów. Szacuje się, że z 25 mln mieszkańców, obecnie ok. 45 proc. to Ujgurowie.