W stolicy Libanu - Bejrucie w zeszłym tygodniu zginął w izraelskim ataku wysoki rangą dowódca wojskowego skrzydła proirańskiego Hezbollahu Fuad Szukr. W Teheranie zaś czołowy przywódca polityczny Hamasu Ismail Hanije został zabity zaledwie kilka godzin po śmierci Szukra. O zamach w irańskiej stolicy oskarżany jest Izrael, który nie potwierdził ani nie zaprzeczył tych informacji. Iran odrzucił wezwania USA i państw arabskich apelujących o załagodzenie napięć na Bliskim Wschodzie i planuje odwet na Izraelu. Premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział na posiedzeniu swojego rządu w niedzielę, że państwo żydowskie jest już w stanie "wielofrontowej" wojny z Iranem i jego sojusznikami.

Reklama

Dr Bryc, specjalistka ds. stosunków międzynarodowych, pytana, kiedy może nastąpić irański atak odwetowy odpowiedziała, że spekulacje mówią o różnych terminach, w tym 5 i 13 sierpnia, jednak jest pewne, że "odwet na pewno nastąpi". To część reguł gry, które obowiązują na Bliskim Wschodzie - stwierdziła.

Izrael nie wyklucza także uderzenia wyprzedzającego

Nikt nie ma pretensji, łącznie z Izraelem, że Iran zapowiada swoją odpowiedź. Ale uwaga, Izrael nie wyklucza także uderzenia wyprzedzającego, które miałoby albo zneutralizować odwet Iranu, albo w jakiś sposób go osłabić - powiedziała. W przypadku możliwości uderzenia wyprzedzającego Izraela na Iran, dr Bryc zaznaczyła, że zależy ono od oszacowania przez izraelskich wojskowych i polityków możliwości "tak spektakularnego uderzenia ze strony Iranu", które w wysokim stopniu zagrażałoby ich systemowi bezpieczeństwa np. doprowadzenia do nieefektywności Żelaznej Kopuły - izraelskiego system obrony powietrznej.

Trzy warianty wojny

Reklama

Z kolei mówiąc o planowanym ataku Iranu, dr Bryc rozważa trzy główne scenariusze. W pierwszym, najbardziej spodziewanym wariancie, będzie to "kwiecień turbo" - w nocy z 13 na 14 kwietnia br. Iran zaatakował Izrael przy użyciu ponad 330 środków napadu powietrznego różnego typu, w tym dronów, pocisków manewrujących i rakiet balistycznych. Oznacza to więc "saturacyjną falę" ataku rakietowego w liczbie kilkuset lub więcej sztuk, ale w wariancie "turbo", czyli przy zaangażowaniu pośredników (proxy), w tym Hezbollahu z północy, Huti z południa i ewentualnie milicji szyickich, które mogą albo strzelać w kierunku Izraela, albo atakować amerykańskie bazy.

Wariant drugi zakłada bardziej celowane, ale spektakularne pod względem organizacji ataki w ramach "odwetu symbolicznego". Zdaniem dr Bryc może być to powtórka z Monachium w 1972 r. i ataku terrorystycznego członków palestyńskiej organizacji Czarny Wrzesień na izraelskich sportowców, działania zmierzające do zniszczenia izraelskich instalacji, które obnażałyby słabość tego kraju bądź symboliczne ataki na pozycje, obiekty polityczne, militarne czy konkretnych polityków.

Trzeci wariant zakłada mocno ograniczony odwet o co walczyła amerykańska dyplomacja przez swoich pośredników i partnerów łącznie z sugestią, że jeżeli Iran zdecydowałby się zredukować swój odwet albo przesunąć go w czasie, to USA zaproponowało swoją gotowość do wznowienia czy otwarcia pewnych kanałów komunikacji. Jak wyjaśnia dr Bryc, jest to rodzaj marchewki, który jednak nie spotyka się z zainteresowaniem strony irańskiej.

Będzie wojna regionalna?

Specjalistka ds. stosunków międzynarodowych pytana o możliwość takiej eskalacji, która zaowocowałaby poszerzeniem konfliktu i przekształceniem go w wojnę regionalną powiedziała, że jest to mało prawdopodobne, gdyż nie chce tego żadna ze stron, co też jasno komunikują. Dr Bryc dodała, że nie można jednak wykluczyć jakiegoś zdarzenia, nawet przypadkowego, które sprawi, że jednej ze stron "puszczą nerwy" i wywoła ona wojnę regionalną.